Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2018

Jak spędzę święta

Zastanów się jakie chcecie święta, na jakich ci zależy. Czego potrzebujesz, aby były udane, zbliżone do tych "idealnych". I do dzieła.... Spędź je najlepiej jak potrafisz, godząc się z porażką, idąc czasami na ustępstwa. Spędź z Tymi których kochasz, starając się cieszyć tym co się wydarzy - tak napisałam w  Jak spędzić święta . Po kilku latach samodzielnego przygotowywania potraw świątecznych, spędzania godzin w kuchni i na sprzątaniu domu, wiem jedno - to nie sprawi, że święta będą udane. Można być idealnie przygotowanym do świąt, ale gdy zabraknie autentycznej obecności, życzliwości, radości, ciepła to święta nie są świętami, w całym tego słowa znaczeniu. Zrozumiałam, że to nie świąteczny natłok obowiązków sprawiał, że byłam emocjonalnie przeżuta i wypluta, a atmosfera spotkania przy wspólnym stole. To łamanie się opłatkiem z kimś kto, ogólnie jest powodem twojego złego samopoczucia. To spędzanie czasu na serdecznych rozmowach, które się nie kleją, bo nie mamy s...

kur..a znów te święta....

Wiecie irytuję mnie jak słyszę : magia świat ... czas szczęśliwości . Będąc światkiem tego, co się dzieje z ludźmi przed świętami, trudno mi w to, czasami uwierzyć. Kiedy to, niektórym puszczają indywidualne hamulce, budzi się w nich rywalizacja, chęć udowodnienia czegoś, sobie lub innym. Posuwają się do prymitywnych zachowań, budzą się w nich zwierzęce instynkty - walka, rywalizacja, przetrwanie. W sklepach zauważa się bójki i przepychanki... nie tylko słowne. ( Tak, faktycznie, można wtedy poczuć atmosferę świąt ). Staram się rozumieć - są zmęczeni, zestresowani - pod presją, przez co bardziej drażliwi i nerwowi w pogoni za doskonałością. Ale nie tylko "polowanie" w sklepach czy inne prymitywne zachowania są częścią tego czasu .... są też takie, które z pozoru wydają się pozytywne.   Moi ulubieńcy -  czujący magiczny czas świat, nasyceni atmosferą - są niezwykle mili, dobrzy i wspaniali .... Niczym dr. Jekyll i Mr Hyde następuje w nich cudowna przemiana. I tak...

To mój 100 post jak naczelna zrobiła mnie w konia

Niestety z moich planów nic nie wyszło. Tygodnie oczekiwania i nadziei, skończyły się - odpuściłam. Jak pisałam tu .... uznałam swoją bezsilność i przestałam karmić się złudzeniami. Zaakceptowałam fakt, że nie mogę osiągnąć tego, co jest dla mnie bardzo ważne.... Moje pisanie nigdy nie miało  na celu - zarabiania, zdobywanie popularności, ilości wejść. Dlatego nie kierowałam się poprawnością formy - tym co się sprzedaje.  Liczba czytających blog waha się w setkach, a nie tysiącach. Ale były momenty, w których życie dawało mi nadzieję, że stanie się to moją pracą. Postanowiłam więc spróbować i napisałam do naczelnej dużego portalu, chciałam się uczyć, uzyskać wskazówki, które pozwolą mi w przyszłości pisać, tak wspaniałe artykuły - jakie często czytałam na ich stronie. Pomyślałam sobie, zrobię wszystko, co będę mogła, aby sprostać temu zadaniu. Wiedzę mam, teraz muszę nauczyć się, jak ją przekazać. Napisałam ... i przez jakiś czas wydawało się, że to może si...

Wymówki spóźniających

Nie mam zamiaru w poetycki sposób analizować wymówek spóźniających się. Raczej wyrazić moją szczerą sarkastyczną opinię na temat tych, których szczególnie nie rozumiem.  Wymówka dotycząca zapracowania Taki delikwent jest tak zapracowany, że wszędzie się spóźnia. Ma tyle zajęć i obowiązków, że nie dziw, że nigdzie nie może zdążyć. Najczęściej jest to spowodowane robieniem kilku rzeczy na raz. Prawdą jest, że wykonując na raz kilka czynności, tracimy poczucie czasu i w efekcie spóźniamy się... jednak... Znam bardziej lub podobnie zapracowanych, którzy nie mają z tym najmniejszego problemu. Stwarzane przez niego pozory wielkiego zapracowania, to raczej efekt chaosu oraz braku umiejętności zarządzania czasem. Jego postawa wykazuje brak szacunku wobec innych, a zwłaszcza wobec osób, z którymi się umawia. Brak poszanowania czasu swojego i innych. Być może chce udowodnić swoją ważność, tłumacząc się, że pani Halinka zagadała, albo że "tyle ma na głowie". Faktem jest, ...

O Pani, która się spóźniła

Jestem umówiona na spotkanie, z domu wychodzę wcześniej, dając sobie czas na ewentualne nieprzewidziane okoliczności. Na miejscu jestem 5 minut przed czasem, wchodzę:  "Dzień dobry", wieszam kurtkę i czekam. Mijają kolejne minuty, nikt się mną nie interesuje. W głowie pojawia się myśl - może coś pomyliłam, sprawdzam w notesie... data, godzina się zgadza. Dla pewności proszę o potwierdzenie. Tak jest Pani umówiona .... proszę czekać .  Mija 20 minut, w trakcie których zastanawiam się, jak pogodzę to z kolejnymi spotkaniami i sprawami do załatwienia. Uchylają się drzwi, jestem proszona do środka. Czekam na przepraszam, dziękuje za cierpliwość, wyrozumiałość, za czekanie .... cisza... nawet głupiego usprawiedliwienia w formie żartu. Spotkanie trwa 5 minut dłużej niż planowane 30 - osoba prezentuje postawę ja mam czas, mnie się nie spieszy... nerwowo spoglądam na zegarek. Wychodząc spotykam się z morderczym spojrzeniem osoby, która wchodzi po mnie.  Jadę n...

Dlaczego się spóźniamy

Każdy z nas zna kogoś, kto wita się słowami "Przepraszam za spóźnienie". Kto pomimo wielu prób, nie potrafi dotrzeć na czas. Kogoś kto zawsze każe na siebie czekać. Sama w rodzinie mam takie osoby. Im podaje się zawsze wcześniejszą godzinę, a i tak się spóźniają.  Jak pisałam w poprzednim poście należę do ludzi, którzy nienawidzą się spóźniać. Wychodzę wcześniej, odpowiednio planuję i przygotowuję się do wyjścia. Potrafię zarządzać swoim czasem. Uwzględniam wydarzenia losowe. Często jestem kilka minut przed czasem.  Ale są ludzie, którzy nienawidzą być za wcześnie. W ich przypadku unikając takiej sytuacji - spóźniają się. Nie chodzi o to, że chcą się spóźnić, po prostu nie chcą być za wcześnie. Robią wszystko, aby dotrzeć na miejsce co do minuty, ale zwykle im się to nie udaje.  Dlaczego się spóźniamy: Uważamy, że przybycie za wcześnie jest stratą czasu. - dlatego, aby tego uniknąć, znajdujemy sobie zajęcie przed wyjściem. W ostatniej chwili wy...

Uderzać głową w mur

Pewnych rzeczy nie da się zmienić. Z jednej strony każdy się z tym zgodzi. A jednak bardzo często podejmujemy wysiłek, który z góry skazany jest na niepowodzenie. Nie potrafimy się uwolnić od tego typu działania. Myślimy, że kogoś zmienimy, przyzwyczaimy się do swojego życia i do pewnych kompromisów jakie stawia przed nami. Ciągle próbujemy, czekamy na coś, nie zauważając (ignorując fakt) że nic to nie da. Nigdy nie dawało. Ale my liczymy na zmianę, choć tyle razy się nie udawało... to tym razem będzie inaczej... wreszcie się uda... "może tym razem się uda" i podejmujemy kolejną próbę.  Nie przyjmujemy do wiadomości, że musimy się pogodzić z tym, że nie mamy na to wpływu. A powinniśmy uznać swoją bezsilność i przestać karmić się złudzeniami. Niestety trudno jest przestać zaprzeczać prawdzie - że nie możemy osiągnąć czegoś, zwłaszcza jeśli jest to coś szczególnie cennego. Nie potrafimy zaakceptować własnej bezsilności.  Mówimy sobie, to ostatni raz... nie było ty...

Kłótnie z rzeczywistością

W przeszłości często kłóciłam się z rzeczywistością. Buntowałam się, licytowałam... negocjowałam. Próbowałam oszukać, przekupić. Wszystko na nic. Zawsze przegrywałam. Więc dałam sobie z tym spokój, ale to nie znaczy, że po prostu się poddałam. Po pierwsze przestałam wierzyć w to, że życie jest sprawiedliwe, że po tych latach cierpienia nastąpi czas, który mi wszystko wynagrodzi. Że mnie doceni. Że jak wtedy było źle, to teraz będzie dobrze. Przestałam liczyć na cud, który wyrwie mnie z obecnej sytuacji i przeniesie w lepszy czas. Po drugie - wiem, że nie mam "wszystkiego w swoich rękach", bo wiele zależy od zmiennych i nic na to nie poradzę. Ale mogę WSPÓŁTWORZYĆ. Mogę być aktywnym uczestnikiem tworzenia. Mam świadomość, że nie wszystkie rzeczy są takie jakie byśmy chcieli, aby były. Nasze pobożne życzenia się  nie spełniają, tylko dlatego, że myślimy pozytywnie. Ale trzeba wierzyć, że będzie dobrze, bez względu na to co się wydarzy. I to robi dużą różnicę, daje nam ...

Aby coś zmienić

Czasami jest tak, że bez względu na to jak bardzo się starasz, trafiasz ciągle w to samo miejsce, nastają kolejne dni, a Ty wciąż  "tu" i znowu zaczynasz od nowa.  Próbujesz, zmieniasz, poszukujesz w kółko i znowu. I nie ma znaczenia jak bardzo się zmieniasz, efekt końcowy jest zawsze taki sam lub podobny. Czujesz się tak, ponieważ tak naprawdę w większości nie robisz nic innego, może trochę inaczej, ale w sumie to samo. Ponieważ jesteś w swojej bańce bezpieczeństwa, w sferze komfortu.  Ale możesz to zmienić, nawet jeśli tylko trochę.  Ostatnie trudne dni uświadomiły mi właśnie to, ja też popełniam ten błąd. Tak naprawdę sama pozostawałam w swojej bańce. W której czułam się naturalnie, myślałam i działałam w sposób dla mnie znany, w granicach gdzie nie czułam obaw i dyskomfortu. Wpadłam w rutynę. Nie raz życie, wyrzucało mnie poza strefę komfortu, poprzez zmieniające się okoliczności, zmianę sytuacji, innych ludzi lub bodziec z otoczenia. Traciłam ...

Szukanie dobrych stron

Kilka lat temu usłyszałam o tej zabawie, byłam wtedy wrakiem kobiety i jakoś nie miałam ochoty się w nią bawić.  Ktoś powiedział spróbuj ... zabawa w szukanie ..... Reguła szukania dobrych stron, myślenie o rzeczach przyjemnych i szukanie powodów do radości, zadowolenia, w każdej sytuacji szczególnie w takich nieprzyjemnych, trudnych chwilach, nawet tych najgorszych.  Wyrabiać w sobie nawyk - znajdywanie pozytywnych aspektów, elementów bez ignorowania tych przykrych i nieprzyjemnych. Odnajdywanie dobrych stron każdego problemu.  Pomyślałam trudne..... dziś dodaję - ale możliwe.  Nie ma to nic wspólnego z naiwnością... Każdy w jakimś momencie doświadcza czegoś przykrego, takie wydarzenia sprawiają, że czujemy się nieszczęśliwi.  Ja - czułam się zgnębiona, nieszczęśliwa. Tkwiłam w tej sytuacji, rozpamiętując przeszłość - zrobiłabym wtedy wszystko, aby było inaczej. Aby moje życie potoczyło się inaczej. Odczuwałam chęć zemsty i wymier...

Dlaczego mówię tak, jak jest

Ukrywamy się, ukrywamy nasze słabości i nasze problemy, ponieważ nauczyliśmy się, że pokazywanie jest czymś złym.  Kiedy byliśmy dziećmi, bez skrępowania okazywaliśmy "nasze walki" i sygnalizowaliśmy je "wszem i wobec". Cały świat słyszał nasz krzyk lub płacz. Niestety z czasem, przestało to być akceptowalne. I wtedy zaczęliśmy się uczyć, że tak nie wolno, nie wypada, nie można. Z czasem, coraz nie chętniej, prosiliśmy o pomoc i mówiliśmy o tym " jak jest". Pisałam o tym w Bal maskowy.  Uczymy się tego.  Stwierdzenia zmuszające nas do bycia "nie sobą", skłaniają nas do "maskowania się". Zaczęliśmy wierzyć w fałszywy pogląd, nie wolno się "odkrywać". Nie można mówić o problemach, nie wolno pokazać słabości, nie można zdradzać się z tym, co nas uwiera.  A przecież jesteśmy niedoskonali i wszyscy WSZYSCY ! BEZ WYJĄTKÓW miewamy takie chwile. Nikt nie ma idealnego życia, w którym przez cały czas jesteśmy szczęś...

Akceptacja

Czytając książki o rozwoju i doskonaleniu, natrafiłam na pojęcie akceptacja. Zaakceptuj siebie, innych, rzeczywistość, emocje... I nie do końca to rozumiałam.    Dla mnie, to było równoznaczne ze zgodą, biernością. Jak mam coś zaakceptować, skoro to mi nie pasuje, to mi się nie podoba - myślałam. Był we mnie bunt : "ale ja nie chcę, żeby tak było !"  Zgodzić się na to, że moje życie wygląda w ten sposób ! Nieeeeeeeeee ! Akceptacja to nie przejaw bierności, ślepe przyzwolenie na to, co nam nie pasuje - co niedopuszczalne. To nie akceptacja wszystkiego i wszystkich, bycie ofiarą czy osobą uległą. To nie godzenie się z rzeczywistością, przyzwolenie na to co dzieje się obok (wkoło) nas.  Akceptacja to nie mówienie : Jest jak jest, tak musi być, akceptuję to. Więc czym ona jest.  "Zobaczyć to takim jakim jest, zdać sobie sprawę z tego jakie jest. Przyjąć do siebie - przestać walczyć, negować."   Teraz wiem, z własnego doświa...

Jak poradzić sobie z ludźmi, którzy cię wkurwi*&%$#

 Jest on kontynuacją  Toksyczni ludzie 2 Jak sobie radzić ? . fragment tego postu: Zły pomysł - ignorować, dać na przetrzymanie, przeczekanie. Kiedy ten problem dotyczy bliskiej osoby, rodziny a żadna technika nie pomaga, nie możesz się poddawać (...) A czasami podjąć tak drastyczne kroki jak zerwanie całkowitych kontaktów z tą osobą. Choć jest to rozwiązanie ostateczne - to ostateczność, bo życie ze świadomością, że nie rozmawia się z teściową lub szwagierką, matką lub ojcem, czy szefem -  nie dla wszystkich jest możliwe. Kiedy nie jest to do końca możliwe - należy nauczyć się radzić sobie z taką relacją - wprowadzić kilka zmian do wspólnych kontaktów. Przede wszystkim, wyznaczyć jasno granicę  i wymusić ich przestrzeganie. W każdej innej sytuacji - kiedy możemy całkowicie odciąć się od kogoś - proponuję to rozwiązanie - odciąć, zerwać całkowicie kontakty.  Umiejętność radzenia sobie z osobami toksycznymi...

Bal maskowy

Wychodząc z domu, spojrzałam ostatni raz w lustro... stanęłam na chwilę. Poprawiłam opadający kosmyk włosów i wyszłam z uśmiechem na twarzy. Choć wiedziałam, że czeka mnie bal maskowy, zdecydowałam się nie nakładać maski. Wyszłam z domu - moje prawdziwe Ja.  ten post jest kontynuacją Maski w moim życiu Istnieje wiele powodów, dla których zakładamy maski.  Uczymy się tego.  Stwierdzenia zmuszające nas do bycia "nie sobą", skłaniają nas do "maskowania się". Widzimy, że inni je noszą. W naszym społeczeństwie pochwalane są maski. Lubimy- wymagamy, aby inni - dostosowywali się do nas, stosowali nasze zasady, przejmowali nasze zachowania. Aby nasze potrzeby były nad potrzebami innych. Lub obawiamy się, że będziemy "wyglądać" głupio jeśli jej nie nałożymy, nie zrobimy czegoś dokładnie, jak inni.  A może to wczorajsza strategia radzenia sobie. Warstwa ochronna, tak jak to było w moim przypadku. Aby zachować bezpieczeństwo - nasza tarcza, aby n...

Znowu o mnie - jak odnalazłam radość.

Ten tytuł jest trochę mylący... odnaleźć można "coś" co się zgubiło lub to co się szukało. Lub zauważyć czy zobaczyć. Ale jest też pojęcie «osiągnąć jakąś wartość lub jakiś pożądany stan» i o tym jest ten post.  Będę powtarzać to, do znudzenia. Zaczęłam od zadania sobie pytania... pytań o to "czego chcę !!!" ; co jest ważne... czego pragnę  a to czego nie chcę - określiłam w pozytywny sposób. "Niechcenie"  na pozytywne - chcę...  Przestałam bronić się przed tym "czego nie chcę", a energię tę przeznaczyć na zdobywanie tego czego chcę.   Ale tu nie chodzi o to, aby to wiedzieć ... trzeba jeszcze wierzyć w to, że ma się do tego prawo by tego chcieć i prosić o to, lub wymagać tego. Pilnować swoich granic i połączyć swoje działania z szacunkiem do innych. Zachowywać się w naszym (swoim) własnym interesie i zadowalać samych siebie.  Uwierzyć, że jest się wystarczająco dobrym.  Czasami jesteśmy jak dzieci, które nie potrafią pow...

To jest pozytywny post Jestem realną optymistką.

Nie mam negatywnego nastawienia do życia, raczej racjonalne - świadome. Ukształtowało się ono pod wpływem trudnych doświadczeń , które zmieniły moje postrzeganie świata i własnej osoby. Wynika również z mojej osobowości. Pośrednio odpowiedzialne są za to negatywne emocje np. lęk, strach, smutek. Trudno zachować pozytywne nastawienie, nie da się unikać złych ludzi lub złych wiadomości. Nigdy nie zostanę optymistką, bo nie potrafię spokojnie przyjmować wszystko, co się dzieję. Biorąc pod uwagę, że nie możemy kontrolować większości rzeczy, która się dzieję - dobrym rozwiązaniem jest bycie rozsądnym. Dlatego jestem realistką - racjonalną optymistką. W kilku ostatnich postach np. Mówienie zgodne z prawdą  i Jak byłam sobą pisałam, że.... Jestem prawdziwa i chcę, aby inni tacy byli. Nie będę funkcjonować i udawać, że jest w porządku, skoro nie jest. Kiedy czuję się zawiedziona, zraniona, zdenerwowana, to nie będę nakładać maski, że się nic nie stało. Nie będę pisać, jakby s...

Nie mam raka, nie mam depresji ...

Odezwało się do mnie kilka osób, z którymi od dawna nie miałam kontaktu. Pytali co się stało, czy mam ZNOWU depresje lub raka, a może coś gorszego ?? Wiem, że w większości była to zwykła ciekawość, niż wyraz troski. Niektórzy nie ukrywali rozczarowania, że wszystko ok.  Bo "prawdziwy powód" nie jest ciekawy, nawet jak ktoś pyta, to nie ma ochoty "usłyszeć". Przyzwyczajona jestem do tego - że dramatyczne, tragiczne wydarzenia są bardziej atrakcyjne. Kiedyś przychodzili do mnie po coś, a ja dawałam z siebie wszystko, nie zostawiając nic dla siebie. Do momentu jak miałam z tego - przyjemność, satysfakcję, radość...  "bycie". Dopóki zaangażowanie nie było większe od korzyści, kontynuowałam znajomość. I nagle zaczęło się okazywać, że zaczyna czegoś brakować, coraz częściej zaczęłam zadawać sobie pytanie - to chyba nie tak ma wyglądać ? nie tego chcę, oczekuję ? Za dużo energii marnowałam na to, aby troszczyć się, ratować innych od nieprzyjemnych doświ...

Jak przejechał mnie ....

Dzisiejszym postem, chciałabym znów zaprosić Cię do mojego świata. Powstał kilka tygodni temu... Niedawno przeczytałam "Trudne życiowe momenty są jak ćwiczenia fizyczne, możesz ich  nie lubić, kiedy je robisz, ale kolejnego dnia jesteś silniejszy dzięki nim'' i od razu pomyślałam sobie... ale bzdura. To ja powinnam być siłaczem.... a raczej przypominam rozjechaną żabę.  Ja nie jestem silniejsza, tylko zmęczona ciągłymi ćwiczeniami. Poturbowana, obolała, przetrenowana i kolejnego dnia ledwo żyję. Walczę, ćwiczę przez większość mojego życia i jednego się nauczyłam - im bardziej staram się uwolnić, tym bardziej czuję się uwięziona. Próbowałam walczyć, stawiać czoła wyzwaniom, nabawiałam się tylko zakwasów i kontuzji.  Długo się zastanawiałam czy opublikować ten post, ponieważ nie chciałam dawać satysfakcji tym, którzy mnie "walcują" "zrównują z ziemią". Nie chciałam, aby wiedzieli ... w między czasie napisałam posty mówieniu prawdy,  o mas...

Pod ścianą

Kiedyś pisałam o uderzaniu głową w mur   - bezskutecznie zmagać się z jakąś sprawą, z przeciwnościami, walka z przeszkodami, znaleźć się w beznadziejnej sytuacji.  Czasami zapominamy o tym, że my sami je budujemy. Sama tak robiłam, zamykałam się w ścianach domu, odgradzałam się od świata. Wmawiałam sobie, że ten mur (ściana) były po to, by mnie chronić. Budowałam go wokół siebie, dokładając co jakiś czas nowe cegły. Aż stał się tak wysoki, że przestało dochodzić do mnie jakiekolwiek światło.   Odgradzałam mój ból, cierpienie - chroniłam się przed światem. Po to by czuć się bezpiecznie. Zamykałam się na fakty, na rzeczywistość, które często były powodem mojego cierpienia. Odgradzałam się coraz bardziej .... aż mur zaczął mnie otaczać ze wszystkich stron - znalazłam się w pułapce, w więzieniu. Bo stawiamy mur po to, aby nas chroniły, a zyskamy tylko efekt uwięzienia, osamotnienia i izolacji. A świat za murem (ścianą) nie zniknie, on cały czas tam jest i bę...

Czy skurwi#$&@ ma Być sobą ?

Ktoś ostatnio zapytał mnie : Piszesz na tym swoim blogu, Bądź sobą. Ale czy skurwi$#@#$ też ma nim być, ktoś taki kto pogardza i krzywdzi, ma być sobą. Sama piszesz o tych kozach, baranach, wampirach itd. Kto nie wie o co chodzi polecam post .  I co oni też ? Mają dalej być sobą ? Tak . Prze­cież nie tak, że człowiek ma się poz­być swo­jej mas­ki - gdy po­za nią nie ma żad­nej twarzy - tu tyl­ko można żądać, aby up­rzy­tom­nił so­bie swoją sztuczność i ją wyz­nał. Jeśli jes­tem ska­zany na fałsz, je­dyna szcze­rość mi dostępna po­lega na wyz­na­niu, że szcze­rość jest mi niedostępna - Witold Gombrowicz Tak, bo te osoby w rzeczywistości nie są sobą. Ich prawdziwe Ja zasłaniają poza, poglądy, myśli i przekonania. Ich zachowanie tuszuje ich niską samoocenę, niepewność siebie, borykanie się z kompleksami, problemami. Bycie sobą to wyjście poza to wszystko. Poza osądy, które sami...