Kiedyś pisałam o uderzaniu głową w mur - bezskutecznie zmagać się z jakąś sprawą, z przeciwnościami, walka z przeszkodami, znaleźć się w beznadziejnej sytuacji.
Czasami zapominamy o tym, że my sami je budujemy. Sama tak robiłam, zamykałam się w ścianach domu, odgradzałam się od świata. Wmawiałam sobie, że ten mur (ściana) były po to, by mnie chronić. Budowałam go wokół siebie, dokładając co jakiś czas nowe cegły. Aż stał się tak wysoki, że przestało dochodzić do mnie jakiekolwiek światło.
Odgradzałam mój ból, cierpienie - chroniłam się przed światem. Po to by czuć się bezpiecznie. Zamykałam się na fakty, na rzeczywistość, które często były powodem mojego cierpienia. Odgradzałam się coraz bardziej .... aż mur zaczął mnie otaczać ze wszystkich stron - znalazłam się w pułapce, w więzieniu. Bo stawiamy mur po to, aby nas chroniły, a zyskamy tylko efekt uwięzienia, osamotnienia i izolacji. A świat za murem (ścianą) nie zniknie, on cały czas tam jest i będzie. Mur, ściana nie powstrzyma tego, prędzej czy później będziemy musieli i tak się z Tym zmierzyć.
I o tym pisałam już w poście Głową w mur...
Tylko, że czasami rozbijanie takiego muru głową, powoduje, że znajdujemy się w kolejnym pokoju lub przed kolejnym murem... który może ktoś inny zbudował. Co wtedy ?
No i przebiłeś
głową mur. Co będziesz robił w sąsiedniej celi?
Stanisław Jerzy Lec
Akceptacja
Jest wiele rzeczy, które powinniśmy zaakceptować, chociaż się z nimi nie zgadzamy. A samo akceptowanie nie oznacza, że pewne rzeczy nie mogą się zmienić.
Każda zmiana zaczyna się od akceptacji, tego co jest.
Nie zawsze możemy kontrolować, co się dzieje, ale może kontrolować, w jaki sposób radzimy sobie, poradzimy sobie lub reagujemy na sytuację.
Co ja zrobiłam
Przestałam walczyć ze ścianą. Ponieważ miała mnie chronić, była (jest) mocna, gruba, wysoka - dobrze zbudowana... kiedy to zrozumiałam, przestałam w nią walić, przestałam się wspinać. Nabrałam dystansu i zaczęłam ją..... rozbierać.... zrobiłam w niej dziurę ... na początku wyglądałam przez nią, a później była już na tyle duża, że mogłam przez nią wychodzić. Kiedy poczułam się gotowa, wyszłam do świata za murem. Dziś w tym miejscu wstawione są drzwi, które zamykam na klucz, oprócz tego jest w nim duże okno, które wpuszcza mnóstwo światła.
Teraz to mój dom, a nie więzienie.
Zobaczyłam sytuację, której nie mogłam zmienić w nowy sposób, z innej perspektywy, nabrałam dystansu.
udostępnij ten post, jeśli Ci się spodobał.
Komentarze
Prześlij komentarz