Wychodząc z domu, spojrzałam ostatni raz w lustro... stanęłam na chwilę. Poprawiłam opadający kosmyk włosów i wyszłam z uśmiechem na twarzy. Choć wiedziałam, że czeka mnie bal maskowy, zdecydowałam się nie nakładać maski. Wyszłam z domu - moje prawdziwe Ja.
ten post jest kontynuacją Maski w moim życiu
Istnieje wiele powodów, dla których zakładamy maski.
Uczymy się tego. Stwierdzenia zmuszające nas do bycia "nie sobą", skłaniają nas do "maskowania się". Widzimy, że inni je noszą. W naszym społeczeństwie pochwalane są maski. Lubimy- wymagamy, aby inni - dostosowywali się do nas, stosowali nasze zasady, przejmowali nasze zachowania. Aby nasze potrzeby były nad potrzebami innych. Lub obawiamy się, że będziemy "wyglądać" głupio jeśli jej nie nałożymy, nie zrobimy czegoś dokładnie, jak inni.
A może to wczorajsza strategia radzenia sobie. Warstwa ochronna, tak jak to było w moim przypadku. Aby zachować bezpieczeństwo - nasza tarcza, aby nie zostać zranionym.
Czasami nosimy ją tak długo, że łączy się ona z naszą twarzą co sprawia, że trudno ją zdjąć. A z czasem zapominamy, że ją mamy.
Ale noszenie maski, ZAWSZE jest wyczerpujące.
Bo nie pozwala nam być sobą, wyrażać siebie... dusi nas... bo ona nas izoluje, blokuje, karze milczeć potrzebom i prawdziwemu JA.
Jeśli nie jesteś sobą to przed czym się chronisz ? jaki jest powód, że to robisz ? Zaciekaw się swoją maską.
Maski skrywają nasz ból, rozczarowanie czy niedoskonałości.
Maski dają nam poczucie lepszości, mądrości czy atrakcyjności.
Uśmiechy przyczepione, namalowane na nich ukrywają nasze prawdziwe uczucia, nasze obawy... nasz smutek.
Zakrywają nasze kompleksy, samotność, stres.
Zdarza się, że życie wymaga od nas ukrywania się pod maską. Wtedy nakładamy ją na "pewien czas"(na chwilę ), a nie nosimy bez przerwy.
I tylko oczy zdradzają jacy jesteśmy nieszczęśliwi.
Komentarze
Prześlij komentarz