Przejdź do głównej zawartości

Jak poradzić sobie z ludźmi, którzy cię wkurwi*&%$#



fragment tego postu: Zły pomysł - ignorować, dać na przetrzymanie, przeczekanie.
Kiedy ten problem dotyczy bliskiej osoby, rodziny a żadna technika nie pomaga, nie możesz się poddawać (...) A czasami podjąć tak drastyczne kroki jak zerwanie całkowitych kontaktów z tą osobą.
Choć jest to rozwiązanie ostateczne - to ostateczność, bo życie ze świadomością, że nie rozmawia się z teściową lub szwagierką, matką lub ojcem, czy szefem -  nie dla wszystkich jest możliwe.

Kiedy nie jest to do końca możliwe - należy nauczyć się radzić sobie z taką relacją - wprowadzić kilka zmian do wspólnych kontaktów. Przede wszystkim, wyznaczyć jasno granicę  i wymusić ich przestrzeganie.
W każdej innej sytuacji - kiedy możemy całkowicie odciąć się od kogoś - proponuję to rozwiązanie - odciąć, zerwać całkowicie kontakty. 

Umiejętność radzenia sobie z osobami toksycznymi to przede wszystkim działania zmierzające do rozładowania napięcia, które w nas powstało.
Ja próbowałam tych zasad, ale nawet minimalne, spontaniczne spotkania powodowały dalsze wyniszczenie, podczas których czułam nieustanny "wkurw". Były rzadkie, ale niesamowicie trudne, oni (bo była więcej, niż jedna osoba na raz) przetestowali moją tolerancję i cierpliwość do granic możliwości. Zamierzam podzielić się z Wami tym, jak sobie z tym poradziłam. O tym jak sobie radzę, pisałam już w Kozowampir  - zachęcam do przeczytania, super uzupełnienie tego postu.

Oto rzeczy, które zrobiłam : 

1. śledziłam swoje myśli, co mój umysł mówi. Jak interpretuje, jak się pod ich wpływem czuję. Jak "to" wpływa na mnie i na moje ciało. Oddzielałam fakty od fikcji. Obiektywnie. Wszystko co czujemy jest wynikiem naszego myślenia. 

Obserwowałam instynktowne reakcje -  szybkie i głównie podświadome reakcje. 

2. przestałam analizować. Nie analizuję sytuacji - bez nadawania sensu zachowania tych osób. 

3. Zaakceptowałam - przebaczyłam  patrz tu

Trudno zastosować tę zasadę do tych, którzy zranili nas najgłębiej. Ale najczęściej są to ludzie, którzy najbardziej zasługują na współczucie. 

Wiem, że możesz mieć trudność z zaakceptowaniem ich, ale postaraj się. 

Ja przekonałam się, że akceptacja nie ma nic wspólnego ze słabością. To Ty wyznaczasz granice, trzymasz się swoich zasad i wartości, które są dla Ciebie ważne. Akceptacja nie oznacza, że nie możesz podejmować działań naprawczych. Akceptacja pozwala odkryć Twoją siłę, przynosi wolność i redukuje stres. Kiedy akceptujesz osoby czy rzeczy, takimi jakimi są - nie masz powodów do gniewu. Zmniejszasz urazę. 

Pogódź się, uznaj ich zachowanie, poprzez widzenie rzeczy z perspektywy tej drugiej osoby. Często jest to niska samoocena, strach, zazdrość. Zachowanie zdradza ich ból, nieradzenie sobie w życiu. Trzeba ich raczej "utulić", niż mieć chęć "skrzywdzenia". Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, że działają ze słabości, poczucia zagrożenia i bezradności... minęła mi złość. Poczułam się mniej poirytowana. Nie biorę tego osobiście. Nie zakładam, że chcą mnie skrzywdzić, oni bronią, zagłuszają swoje słabe bezbronne "ja".

Z biegiem czasu odkryłam - dużo dobrych stron, pozytywny wpływ na moje życie. Dużo się od nich nauczyłam. Pomogli mi udowodnić sobie, jak silną i wspaniałą kobietą jestem. Dzięki nim czytasz teraz tego bloga. 

Nie czuję się ani lepsza, ani gorsza od nich. Jestem dumna z siebie. Niczego nie muszę udowadniać. Nie czuję się atakowana, więc nie mam powodów, aby się bronić. 

Nie przestali próbować umniejszyć moją wartość, obarczać odpowiedzialnością, która nie jest moja, której nie powinnam mieć. Potrafią wypominać błędy, które popełniłam w przeszłości i przedstawiać je tak, że gdybym ja powiedziałam o ich, to "ich" wydawałyby się przy moich błahostką. 

Są jeszcze chwile, że zaczynam przy nich wątpić. Ale szybko w głowie mi brzmi... biedactwo, zakompleksione, bezradne, słabe.... boisz się..... i nie mam już powodu do złości czy chęci odwetu... tylko współczucie. Zmiana myślenia o nich wystarczy, aby nie czuć negatywnych emocji.

* Pisałam we wcześniejszym - cyt. wyżej poście o Pokazaniu siły. Siłą moją jest spokój, nie dać się sprowokować, siłą jest odpuścić... nie kopiemy słabszego... mówienie stanowczo, dobitnie, nie krzywdząc nikogo. Z zachowaniem zasady szacunku drugiego człowieka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mondrości Ani - Jestem dumna. Po prostu.

Czasem zatrzymuję się na chwilę przy ich pokojach i patrzę na moje dzieci. Nie zerkam okiem kontrolnym, czy mają czysto. Patrzę tak naprawdę.  Jestem z nich dumna. Nie dlatego, że zdobywają stypendia, nagrody, mają dobre oceny. Jestem dumna z tego, kim są. Jestem dumna z tego, że potrafią być sobą. Każde z nich inne – jedno bardziej otwarte, drugie cichsze.  To nie jest chwalenie się. Nie chodzi mi o "zobaczcie, jakie mam wspaniałe dzieci". Bo każde dziecko jest wspaniałe. Chodzi mi o ten rodzaj cichej dumy, która siedzi gdzieś głęboko w sercu i od czasu do czasu wydostaje się na powierzchnię jako uśmiech albo łza wzruszenia. Nie po to, żeby się chwalić. Po prostu… żeby zostawić tu kawałek uczuć, które często noszę w sobie. Popełniam błędy. Ale widząc, jak moje dzieci rosną na dobrych ludzi, wiem, że coś jednak zrobiłam dobrze. Przy tej okazji chciałam napisać o bardzo ważnej rzeczy - wiele osób zarzucało mi, że za bardzo poświęciłam się dla dzieci, że oddałam całą siebie dzi...

Udawanie kogoś kim się nie jest

Dziś chcę napisać o udawaniu tzw. granie roli, naśladowanie i upodabnianie się na siłę, tworzenie pozorów. Przeciwieństwo bycia sobą, naturalnego, autentycznego zgodnego z samym sobą zachowania. Co powoduje, że tak wiele osób udaje kogoś, kim wcale nie są ? Wkładają maski i stają się kimś zupełnie innym ? Chcą być lubiani. Chcą się przypodobać.  Bo w niektórych sytuacjach, bycie sobą może być trudne. Myślą, że udając kogoś, kto jest odbierany dobrze przez społeczeństwo, będą akceptowani. Chcą zdobyć wymarzonego partnera. Bo tak jest łatwiej. Każdy ma swój powód. To nie jest nic złego, jeżeli nie przekracza się pewnych granic. Pragnienie bycia kimś innym to marnowanie osoby, którą się jest. Kurt Cobain Pragniemy akceptacji innych, a sami siebie nie akceptacjemy. Kiedy udajesz kogoś innego, masz w sobie wewnętrzny konflikt, który tworzy jeszcze większe napięcie i generuje jeszcze więcej negatywnych emocji. Co sprawia że jeszcze mniej akceptujesz to,...

Mondrości Ani - rozdrapywanie ran....

Czasami jak mamy ogromną ranę, to zamiast dać się jej zagoić to jak chory na Dermatillomanie, w powtarzających się w czasie epizodach  - skubiemy, pocieramy czy dłubiemy w niej.  Przy każdej okazji - rozdrapujemy - żeby przypomnieć sobie lub innym, jak nas bardzo zraniono, jacy jesteśmy biedni, jak poszkodowani, po to, aby pozostać w wygodnej roli ofiary albo wobec siebie, albo wobec innych. Bo ofierze się pomaga, trzeba współczuć, trzeba być wobec niej wyrozumiałym, miłym, nie można dużo wymagać. A rana to dowód  i powód do wyżalania się postronnym osobom na niesprawiedliwości, które nas spotkały. Bo trudniej jest czasami żyć z zagojoną raną, trudniej nauczyć się żyć "normalnie" z zabliźnioną raną. Więc przy każdej okazji grzebiemy do krwi, posypujemy solą. Ja już kiedyś pisałam o tym ( o tu ),  że byłam jedną z tych osób, które nie potrafiły się powstrzymać, aby nie zetrzeć strupka, aby nie rozdrapać - wciąż rozpamiętywałam swoje upokorzenia, traumy. Jest wiel...