Przejdź do głównej zawartości

Mój protest ! Apel

Zawsze zastanawiałam się, co bym powiedziała komuś, kogo spotkało coś takiego. Media teraz dużo mówią o podobnych rzeczach tzw. bulwersujące sprawy i wydarzenia. Nie muszę zastanawiać się, co bym na ich miejscu zrobiła, bo byłam w podobnej sytuacji i wiem jak to jest ! A Ty co byś zrobiła ? Co byś zrobił ? A może podobnie jak ja byłeś świadkiem lub ofiarą takiego "paradoksu".



Kilka dni temu, zawrzało we mnie. I po raz kolejny wstrzymałam oddech. Nie mogłam uwierzyć, że takie rzeczy mogą mieć miejsce. Podobne uczucie do tego, gdy oglądam sztuczki magiczne. Widzę, choć wiem, że to nie możliwe. Nie wierzę, że to się dzieje, choć przecież się dzieje. A ja nie rozumiem jak ? jakim cudem ? Ale w przeciwieństwie do zachwytu, uśmiechu, które towarzyszą występowi magika, w takich sytuacjach pojawiają mi się inne emocję. Takie jak: złość, niedowierzanie połączone z poczuciem krzywdy, nie do opisania szokiem i   niesprawiedliwością.

O czym mowa ? Zastanawiałam się długo, jak określić podobne sytuacje. Złamanie komuś życia, ponoszenia konsekwencji za czyjeś błędy, brak sprawiedliwości, oksymoron, paradoks, złośliwość losu, pech... żadne słowo, żadne określenie, nie jest w stanie oddać tego - sprawa człowieka, który został pozbawiony wolności i zamknięty w więzieniu, choć był niewinny. Historia kobiety, która rodzi (po zabiegu in vitro)  po pierwsze nie swoje i na dodatek ciężko chore dziecko. Historie matek, których dzieci umierały lub rodziły się chore, bo zawiedli lekarze. Sytuację, gdy ktoś zawiódł, popełnił błąd, zrobił cokolwiek, co na zawsze zmieniło życie innych, a sam nie ponosi tego konsekwencję. To nie on ponosi bolesne skutki swojego zachowania (decyzji), tylko ktoś inny. I przez resztę swojego życia ponosi za to "karę". Historia rodziny -taty i córki, która od czasu operacji,  jest w stanie wegetatywnym. I tata bierze pożyczki, bo nie ma za co żyć. A sprawca żyje pełnią życia, nie płacąc zasądzonych pieniędzy. Wiem, że ogólnikowo piszę, bo w sumie nie wiem jak można to opisać, cokolwiek bym napisała, to i tak nie oddało by nawet w części tego - co się stało. Każdy z nas słyszał o takich przypadkach. 

Ktoś naliczył błędnie, nie podpisał decyzji, nie dopełnił swoich obowiązków, a teraz ktoś inny ma dług i odsetki do spłacenia, ma problemy i sprawy w sądzie. Traci majątek swojego życia. Bo na końcu okazuje się, że choć w żaden sposób, nie przyczynił się do tego, był sumienny i obowiązkowy to tylko on, nie osoba, która była tego przyczyną ponosi konsekwencję (karę). Przez kogoś innego, życie osoby, która stała się ofiarą jest inne, gorsze, trudne. Ktoś popełnił błąd, a inna osoba zapłaciła za to, najwyższą cenę - swoim życiem.

Zmarnowanie życia, odebranie nadziei, odebranie czegoś cennego, ważnego. I nie chodzi mi o to, żeby szukać winnych. Nie chodzi o karę czy zadośćuczynienie. Tylko, żeby zmieniło się nastawienie do takich spraw. Żeby te osoby nie były pozostawione same sobie, żeby miały naszą pomoc i wsparcie. Żeby mogły liczyć na zrozumienie i naszą obecność. Żeby to nie był "ich problem". Żeby przez resztę życia, które zmienił im ktoś inny, jak to tylko możliwe, sprawić, aby żyło im się jak najlepiej. Żeby nie czuli się bezradni czy bezsilni. Żeby nie musieli ciągle płacić za czyjeś błędy. Bo na każdym kroku spotykają się barierą czy murem niezrozumienia lub bezczynności.
Proszę zastanów się, co Ty byś zrobił/ zrobiła na miejscu tych osób. 

Pewnego słonecznego dnia, tracisz to, co masz najcenniejszego, nie ze swojej winy. To kogoś błąd, zła decyzja zmienia Twoje życie w koszmar. W pasmo cierpienia, bólu, walki... i zostajesz z tym sama. Nikt nie ponosi za to konsekwencji, słyszysz tylko sorry, stało się... a teraz radź sobie sam... to nie mój problem. Czego byś oczekiwała od innych, na czym by Ci zależało, co byś czuła. 
A co jeśli spotka Cię to kiedyś,  Ciebie lub kogoś z Twojego otoczenia, jakiej reakcji będziesz wymagać od innych. Czy taką jaką prezentujesz dziś ?!?  

Jedno, że takie rzeczy nie powinny mieć miejsca, trudno bowiem zrozumieć, dlaczego się tak dzieję. Ale większość z tych osób, potrafi poradzić sobie w nowej sytuacji, zaakceptować ją i żyć dalej. Radzą sobie i nie rozpamiętują. Jednak druga sprawa - to nasza reakcja, która często im w tym nie pomaga. Nasza obojętność, bezczynność, traktowanie jakby "sami sobie byli winni", postawa "to nie nas dotyczy" lub "to nie moja sprawa". Oni nie potrzebują naszej litości, a zrozumienia.
Może czasami wystarczy zapytać Czego potrzebują ? Czy możemy im jakoś pomóc ? zamiast odwracać wzrok i być obojętnym. 

Nasz głos, zachowanie, reakcja ma większe znaczenie niż nam się wydaje. Czasami nie trzeba dużo, Twój osobisty sprzeciw, oznaka niezadowolenia .... głośne powiedzenie Przykro mi... jestem z Tobą. 

Te osoby każdego dnia po tym wydarzeniu, walczą o lepsze życie, ze świadomością, że gdyby nie ta jedna decyzja,  ten jeden błąd popełniony przez kogoś innego, ich życie było by łatwiejsze, a często lepsze. I że ktoś przez kogo ich życie jest koszmarem, pasmem psychicznej i fizycznej udręki, cieszy się pełnym radości i beztroski życiem. 

To może się przytrafić każdemu z nas .... pomagajmy sobie. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mondrości Ani - Jestem dumna. Po prostu.

Czasem zatrzymuję się na chwilę przy ich pokojach i patrzę na moje dzieci. Nie zerkam okiem kontrolnym, czy mają czysto. Patrzę tak naprawdę.  Jestem z nich dumna. Nie dlatego, że zdobywają stypendia, nagrody, mają dobre oceny. Jestem dumna z tego, kim są. Jestem dumna z tego, że potrafią być sobą. Każde z nich inne – jedno bardziej otwarte, drugie cichsze.  To nie jest chwalenie się. Nie chodzi mi o "zobaczcie, jakie mam wspaniałe dzieci". Bo każde dziecko jest wspaniałe. Chodzi mi o ten rodzaj cichej dumy, która siedzi gdzieś głęboko w sercu i od czasu do czasu wydostaje się na powierzchnię jako uśmiech albo łza wzruszenia. Nie po to, żeby się chwalić. Po prostu… żeby zostawić tu kawałek uczuć, które często noszę w sobie. Popełniam błędy. Ale widząc, jak moje dzieci rosną na dobrych ludzi, wiem, że coś jednak zrobiłam dobrze. Przy tej okazji chciałam napisać o bardzo ważnej rzeczy - wiele osób zarzucało mi, że za bardzo poświęciłam się dla dzieci, że oddałam całą siebie dzi...

Udawanie kogoś kim się nie jest

Dziś chcę napisać o udawaniu tzw. granie roli, naśladowanie i upodabnianie się na siłę, tworzenie pozorów. Przeciwieństwo bycia sobą, naturalnego, autentycznego zgodnego z samym sobą zachowania. Co powoduje, że tak wiele osób udaje kogoś, kim wcale nie są ? Wkładają maski i stają się kimś zupełnie innym ? Chcą być lubiani. Chcą się przypodobać.  Bo w niektórych sytuacjach, bycie sobą może być trudne. Myślą, że udając kogoś, kto jest odbierany dobrze przez społeczeństwo, będą akceptowani. Chcą zdobyć wymarzonego partnera. Bo tak jest łatwiej. Każdy ma swój powód. To nie jest nic złego, jeżeli nie przekracza się pewnych granic. Pragnienie bycia kimś innym to marnowanie osoby, którą się jest. Kurt Cobain Pragniemy akceptacji innych, a sami siebie nie akceptacjemy. Kiedy udajesz kogoś innego, masz w sobie wewnętrzny konflikt, który tworzy jeszcze większe napięcie i generuje jeszcze więcej negatywnych emocji. Co sprawia że jeszcze mniej akceptujesz to,...

Mondrości Ani - rozdrapywanie ran....

Czasami jak mamy ogromną ranę, to zamiast dać się jej zagoić to jak chory na Dermatillomanie, w powtarzających się w czasie epizodach  - skubiemy, pocieramy czy dłubiemy w niej.  Przy każdej okazji - rozdrapujemy - żeby przypomnieć sobie lub innym, jak nas bardzo zraniono, jacy jesteśmy biedni, jak poszkodowani, po to, aby pozostać w wygodnej roli ofiary albo wobec siebie, albo wobec innych. Bo ofierze się pomaga, trzeba współczuć, trzeba być wobec niej wyrozumiałym, miłym, nie można dużo wymagać. A rana to dowód  i powód do wyżalania się postronnym osobom na niesprawiedliwości, które nas spotkały. Bo trudniej jest czasami żyć z zagojoną raną, trudniej nauczyć się żyć "normalnie" z zabliźnioną raną. Więc przy każdej okazji grzebiemy do krwi, posypujemy solą. Ja już kiedyś pisałam o tym ( o tu ),  że byłam jedną z tych osób, które nie potrafiły się powstrzymać, aby nie zetrzeć strupka, aby nie rozdrapać - wciąż rozpamiętywałam swoje upokorzenia, traumy. Jest wiel...