Czasem zatrzymuję się na chwilę przy ich pokojach i patrzę na moje dzieci. Nie zerkam okiem kontrolnym, czy mają czysto. Patrzę tak naprawdę.
Jestem z nich dumna.
Nie dlatego, że zdobywają stypendia, nagrody, mają dobre oceny. Jestem dumna z tego, kim są. Jestem dumna z tego, że potrafią być sobą. Każde z nich inne – jedno bardziej otwarte, drugie cichsze.
To nie jest chwalenie się. Nie chodzi mi o "zobaczcie, jakie mam wspaniałe dzieci". Bo każde dziecko jest wspaniałe. Chodzi mi o ten rodzaj cichej dumy, która siedzi gdzieś głęboko w sercu i od czasu do czasu wydostaje się na powierzchnię jako uśmiech albo łza wzruszenia. Nie po to, żeby się chwalić. Po prostu… żeby zostawić tu kawałek uczuć, które często noszę w sobie.
Popełniam błędy. Ale widząc, jak moje dzieci rosną na dobrych ludzi, wiem, że coś jednak zrobiłam dobrze.
Przy tej okazji chciałam napisać o bardzo ważnej rzeczy - wiele osób zarzucało mi, że za bardzo poświęciłam się dla dzieci, że oddałam całą siebie dzieciom. I wiem, że przez jakiś czas tak było, na początku żyłam dla nich, wstawałam, jadłam i walczyłam - dla nich. One były moim jedynym źródłem szczęścia, one były powodem dla którego dalej chciałam oddychać. Powtarzałam sobie, żyję dla nich, walczę dla nich. Robię WSZYSTKO dla nich, tylko dzięki temu przetrwałam. Później tak naturalnie zrezygnowałam z siebie. Byłam gotowa dawać z siebie wszystko, czułam, że ja już nie będę szczęśliwa, nie wierzyłam, że moje życie będzie lepsze. Dlatego chciałam, byłam w stanie zrobić dużo - żeby ich było najlepsze, żeby w przyszłości były szczęśliwe i spełnione. Wszystko z myślą o nich ....
Jestem dumna z moich dzieci. Ale też z siebie — bo to ja, przez wszystkie te lata, byłam przy nich, kochałam, uczyłam, prowadziłam, puszczałam, wracałam. Zrobiłam to najlepiej, jak umiałam. I to widać. Kiedy dziś na to patrzę z perspektywy czasu - zrobiła bym to samo, lub więcej. Bo mam dzieci mądre, zaopiekowane, samodzielne. Takie trochę bezproblemowe ... Jestem dumna ....
Komentarze
Prześlij komentarz