Przejdź do głównej zawartości

Walentynki ? nie dziękuje, nie obchodzę

Ja nie świętuje Walentynek. Zawsze traktowałam je z przymrużeniem oka.  Były pretekstem do robienia rzeczy, które sprawiają nam i innym przyjemność (radość). Wiele z nas ich nie obchodzi. Deklaruje, że to nastawione na konsumpcjonizm święto. 

Artykuły podające propozycje spędzenia tego dnia piszą : Walentynki są obchodzone jedynie raz w roku.... spraw, aby były niezapomniane, niech będą wyjątkowe itd. Na co inni odpowiadają, że oni mają święto zakochanych przez 365 dni, dlatego ich nie obchodzą. Nie ulega to wątpliwości, że miłość powinno się okazywać przez 365 dni, a nie tylko tego dnia. 

Ale... wrócę do tego :)

Sposób jaki spędzamy ten dzień uzależniony jest od tego, jak traktujemy to święto. Za moich czasów w szkołach obchodziliśmy to święto, w ukryciu przekazywało się kartki i małe upominki. Dziś choć (wielka szkoda !!) przypadają w ferie, dzięki dzieciom mogłam wrócić do takiego sposobu świętowania. Pisanie na własnoręcznie zrobionej kartce wierszyków i wysyłanie (dawanie). Dawanie upominków czy słodyczy. Bo tego dnia życzenia składamy, wyznajemy uczucie nie tylko tym, w których jesteśmy zakochani. Życzenia, wierszyki, sms-y walentynkowe składamy również rodzinie i przyjaciołom. A w serwisach społecznościowych, aż roi się od walentynkowych akceptów. 
Umówmy się NIE DA SIĘ ICH PRZEOCZYĆ. W sklepach jak w przypadku Bożego Narodzenia (gdzie dekoracje pojawiają się już w listopadzie), otaczają nas serduszka, pluszowe miśki, czekoladki,  kartki robione specjalnie na te okazję. Są wszechobecne. Ale nie ma obowiązku świętowania.

I tu wracam do tematu obchodzenia tego święta - spędzania.
Jedni uważają, że nie potrzebują bodźca, okazji do okazania uczucia. Twierdzą, że mogą ją okazać i robią to każdego dnia, a motywowanie się tym świętem nie jest im do niczego potrzebne.  Innym z kolei to sprzyja, lub tego potrzebują. To dobra okazja do przełamania się i powiedzenie komuś - baldzo cie lubiem.dobrym pretekstem, aby wyrwać się z domu i spróbować czegoś nowego. Aby poświęcić sobie więcej czasu niż co dzień. Każdy lubi dostawać prezenty, jak mu się robi niespodzianki ważne, aby były dawane od serca, a wyjście do kina czy restauracji - było wyjściem razem,  a nie z sobą.

Nie każda kobieta oczekuje czegoś niezwykłego, spontanicznego - czasami wystarczy, możliwość SPA w wannie bez obawy nalotu dzieci. 

No właśnie Walentynki we dwoje i więcej. Znam pary gdzie mimo dzieci i upływu lat okazywanie miłości wygląda nadal jak z filmu. Ale większość kobiet nie ma głowy - do walentynek. 

Trudno mówić o udanej randce, jeśli czujemy się zmęczone pod koniec dnia. Albo, gdy nie czujemy się atrakcyjne i zadbane. Kobieta, która na co dzień ma włosy związane w niedbały kucyk, musi je ogarnąć.....A kto by miał na to czas.... Walentynki to nie obowiązek,  a mam wrażenie, że niektórzy robią to tylko na pokaz. A jaki z tego pożytek. Nie czujmy się do tego zobowiązani - zmuszeni przymusem społecznym. Nie róbmy tego tylko dla uwiecznienia i mozliwości pochwalenia się tym na Fb. Nie musimy świętować, jak nie mamy na to ochoty. Nie nadawajmy temu świętu takiego znaczenia.

A jak to jest u nas.U mnie można powiedzieć, że codziennie są walentynki. Dostaje liściki z koham i namalowanym sercem. Każdego dnia słyszę jak bardzo mnie kochają. Poprzez małe gesty pokazują ile dla nich znaczę. Kwiatów dostawać nie lubię, a czekoladki zjadają moje dzieci. Jak chce to mam kino w domu. Jak potrzebuje to romantyczną kąpiel SPA. Każdy ma inne potrzeby. A ja mam co potrzebuje - masaż, rozmowę, przytulanie czy patrzenie w oczy - każdego dnia. I dziś niczego mi nie brakuje, może dostałam więcej niż zwykle sms-ów serduszkowych, więcej mnie dziś całuje ....
 
Choć mogę liczyć ze strony mojego faceta, męża na spontaniczne gesty, to jakoś nie mam do tego chęci czy po prostu głowy.  Wiele razy zaskoczyło mnie co potrafi wymyśleć, umie pokazać, że mu zależy. Choć nie jest mistrzem kreatywnego uwodzenia, potrafi zaskoczyć.

Czasami mówię mu czego potrzebuje - bo jeszcze nie nauczył się czytać w myślach. A czasami spontanicznie dostaje to, co w danej chwili najbardziej jest mi potrzebne. Wspólne milczenie, usłyszenie ulubionej muzyki (piosenki) czy taniec.

Jak najlepiej spędzić walentynki - razem, przyjemnie, aby ta druga osoba poczuła się kochana. 
Cokolwiek będziecie dziś robić, róbcie to z myślą zrobienia przyjemności drugiej osobie. 
 
Wyłączcie telefony i bądźcie ze sobą - razem. 

Ja jak skończę pisać post, idę na spacer. Nic nadzwyczajnego,  to co każdego dnia. Pójdę na spacer, będę z nim, on będzie blisko, będziemy rozmawiać, przytulać się, seksić - jak to mówi moja córka.  Później położymy się spać, jak nie będziemy za bardzo zmęczeni porozmawiamy, poprzytulamy się, posłuchamy muzyki i przytuleni zaśniemy. A jutro rano obudzi mnie pocaunkiem... i przyniesie kawe. Ten dzień Walentynki nie będzie się dużo różnił od tych co minęły i co będą.

Nie obchodzę dziś walentynek, przełożyłam je na inny termin... na jutro, pojutrze, za dwa dni i za trzy dni.... 

I wkurza mnie pisanie jeden dzień w roku... a co mi zrobisz, jak ja mam takich dni 365 w roku.

I jeszcze mała uwaga, nie jestem sknerą, która w ten sposób tłumaczy niechęć do wydawania pieniędzy.Bo tych mi nie brakuje :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mondrości Ani - Jestem dumna. Po prostu.

Czasem zatrzymuję się na chwilę przy ich pokojach i patrzę na moje dzieci. Nie zerkam okiem kontrolnym, czy mają czysto. Patrzę tak naprawdę.  Jestem z nich dumna. Nie dlatego, że zdobywają stypendia, nagrody, mają dobre oceny. Jestem dumna z tego, kim są. Jestem dumna z tego, że potrafią być sobą. Każde z nich inne – jedno bardziej otwarte, drugie cichsze.  To nie jest chwalenie się. Nie chodzi mi o "zobaczcie, jakie mam wspaniałe dzieci". Bo każde dziecko jest wspaniałe. Chodzi mi o ten rodzaj cichej dumy, która siedzi gdzieś głęboko w sercu i od czasu do czasu wydostaje się na powierzchnię jako uśmiech albo łza wzruszenia. Nie po to, żeby się chwalić. Po prostu… żeby zostawić tu kawałek uczuć, które często noszę w sobie. Popełniam błędy. Ale widząc, jak moje dzieci rosną na dobrych ludzi, wiem, że coś jednak zrobiłam dobrze. Przy tej okazji chciałam napisać o bardzo ważnej rzeczy - wiele osób zarzucało mi, że za bardzo poświęciłam się dla dzieci, że oddałam całą siebie dzi...

Udawanie kogoś kim się nie jest

Dziś chcę napisać o udawaniu tzw. granie roli, naśladowanie i upodabnianie się na siłę, tworzenie pozorów. Przeciwieństwo bycia sobą, naturalnego, autentycznego zgodnego z samym sobą zachowania. Co powoduje, że tak wiele osób udaje kogoś, kim wcale nie są ? Wkładają maski i stają się kimś zupełnie innym ? Chcą być lubiani. Chcą się przypodobać.  Bo w niektórych sytuacjach, bycie sobą może być trudne. Myślą, że udając kogoś, kto jest odbierany dobrze przez społeczeństwo, będą akceptowani. Chcą zdobyć wymarzonego partnera. Bo tak jest łatwiej. Każdy ma swój powód. To nie jest nic złego, jeżeli nie przekracza się pewnych granic. Pragnienie bycia kimś innym to marnowanie osoby, którą się jest. Kurt Cobain Pragniemy akceptacji innych, a sami siebie nie akceptacjemy. Kiedy udajesz kogoś innego, masz w sobie wewnętrzny konflikt, który tworzy jeszcze większe napięcie i generuje jeszcze więcej negatywnych emocji. Co sprawia że jeszcze mniej akceptujesz to,...

Mondrości Ani - rozdrapywanie ran....

Czasami jak mamy ogromną ranę, to zamiast dać się jej zagoić to jak chory na Dermatillomanie, w powtarzających się w czasie epizodach  - skubiemy, pocieramy czy dłubiemy w niej.  Przy każdej okazji - rozdrapujemy - żeby przypomnieć sobie lub innym, jak nas bardzo zraniono, jacy jesteśmy biedni, jak poszkodowani, po to, aby pozostać w wygodnej roli ofiary albo wobec siebie, albo wobec innych. Bo ofierze się pomaga, trzeba współczuć, trzeba być wobec niej wyrozumiałym, miłym, nie można dużo wymagać. A rana to dowód  i powód do wyżalania się postronnym osobom na niesprawiedliwości, które nas spotkały. Bo trudniej jest czasami żyć z zagojoną raną, trudniej nauczyć się żyć "normalnie" z zabliźnioną raną. Więc przy każdej okazji grzebiemy do krwi, posypujemy solą. Ja już kiedyś pisałam o tym ( o tu ),  że byłam jedną z tych osób, które nie potrafiły się powstrzymać, aby nie zetrzeć strupka, aby nie rozdrapać - wciąż rozpamiętywałam swoje upokorzenia, traumy. Jest wiel...