Przejdź do głównej zawartości

List - post bardzo biograficzny ... pożegnanie


Dziś znalazłam list, który kiedyś do Ciebie napisałam. Pisałam w nim jak bardzo czułam się zraniona. Jak bardzo chciałam, żeby się już wszystko skończyło. Opisałam swój ból, strach i złość. Nigdy nie chciałam wysyłać tego listu, był on dla mnie terapią i po każdym kolejnym ataku, kłótni dopisywałam kolejne strony (powstała by z tego gruba książka. Książka opisująca moje życie). W ten sposób wykrzykiwałam swój żal. Opowiadałam swoją wersję wydarzeń.  Od dawna nie piszę, przestałam ... już tego nie potrzebuję. Kilka razy chciałam go spalić, wrzucić w ogień, zniszczyć ale nie potrafiłam. Dziś to zrobiłam. Ułożyłam delikatnie w kominku i obserwowałam jak się pali. Ogrzał mnie przez kilka chwil. Nie było mi go żal, kiedyś wydawało mi się, że trzymam go, aby nie zapomnieć. Utrzymywać pamięć o tym, bólu, strachu i smutku. Czytałam go, wracając do bolesnych wydarzeń, odtwarzałam je ponownie. Dziś gdy go czytałam, to tak jakby to było o kimś obcym a nie o mnie. Biernie, beznamiętnie  czytałam o tych zdarzeniach, sytuacjach i krzywdach. Dziś wiem, że bezustanne powracanie do nich myślami i pielęgnowanie nienawiści do Ciebie, było najgorszą rzeczą jaką sobie zrobiłam. Przez to byłam ofiarą swoich negatywnych uczuć, pozostającą w stanie rozgoryczenia. Tak ! czułam potrzebę odwetu. W tych chwilach, gdy pisałam życzyłam Ci źle. Trwałam w swoich urazach, czując się upokorzona - chciałam zachować twarz. Szukałam odwetu i planowałam zemstę. Dziś Ci współczuję. Wybaczyłam Ci już dawno. Nie dla Ciebie, a dla siebie. Sądziłam, że nie będę umiała wybaczyć do końca, ale zrobiłam to. Chciałam przeprosin, słów "że żałujesz". Myślałam, że zrozumiesz swoje postępowanie i będziesz poczuwać się do winy. Chciałam zrozumieć, dlaczego spotkało mnie to. Uważałam, że nie zasługujesz na wybaczenie, nie wybaczając chciałam Cię ukarać. Dziś nie ma to dla mnie znaczenia. Pozbawiłam się gniewu, żalu i złości. Nie pamiętam jak często i długo to przerabiałam. Kiedy "wydawało mi się, że już to przerobiłam" , to słyszałam głos z tyłu głowy - nie oszukuj się, kłamczucha.... be, brzydko....bo chyba przyzwyczaiłam się do bycia nieszczęśliwą - wtedy  przestałam analizować, kurczowo trzymać się przeszłości i wybaczyłam SOBIE.

Wybaczanie-jak-i-po-co-wybaczać  

 A później przyszedł czas by wybaczyć Tobie. Nie osobiście, zrobiłam to jako ostatnie Postscriptum. Kiedy pisałam "wybaczyłam", poczułam ulgę. 

Nie zapomniałam, pamiętam każde Twoje raniące słowo. Pamiętam gdy usłyszałam, "że mi pokażesz". Ta pewność w Twoim głosie, że będziesz mieć lepiej, fajniej, że Twoje będzie lepsze i ładniejsze. Pamiętam obawę, a jeśli to prawda. Co wtedy? Uważałam, że ktoś taki jak Ty, nie zasługuje na szczęście. Dziś tak nie myślę. Każdy zasługuje na szczęście tak jak ...„Każdy nosi buty, ale nie wszyscy ten sam rozmiar. Podobnie jest ze szczęściem - każdy może je osiągnąć, ale na różne sposoby" Bogdan Wojciszke.

Wiem, że Twoje wyglądają na drogie, ale są ciasne i nie wygodne. Nie dają Ci ciepła jakiego potrzebujesz. Wiem też, że Cię uwierają i  są za małe. Ale Ty jak zwykle robisz dobrą minę do złej gry. Każdy zasługuje na szczęście, ale nie każdy potrafi dobrać odpowiedni model i się o nie troszczyć, docenić.

Kiedyś usłyszałam, że nie chcesz chodzić w moich butach.  Ale mi moje buty odpowiadają. Robię to co lubię, realizuję swoją pasję i spędzam czas z moją rodziną (której Ty nie masz) mam ich miłość, zrozumienie, obecność, ciepło, mam wsparcie. Moje buty są wygodne, ciepłe i dobrze o nie dbam. Będą mi jeszcze służyć przez wiele lat, choć słyszałam od ciebie , że szybko ode mnie odejdą. Może musiałam je nie raz cerować, ale dzięki temu są jeszcze lepsze. Bo ja potrafię swoje buty naprawić. Wiem jak to zrobić. Moje buty mają twardą podeszwę i na drodze życia dobrze się sprawdzą. Choć są już zdarte to jestem z nich dumna, bo widać jak daleką drogę przeszłam. Ja moje będę nosić przez całe życie, nie będę musiała wymienić i zajdę w nich daleko. A Ty?

Dziś razem z moją córką przytuloną do mnie, piłam herbatę i czułam ciepło, nie to chwilowe, lecz to, które rośnie we mnie każdego dnia. Kiedy wsadziłam kartki do kominka, zapytała się Mamo, co to jest ? a ja odpowiedziałam zgodnie z prawdą .... że nic, już nic.

wybaczyłam, życzę Ci wszystkiego najlepszego  A.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mondrości Ani - Jestem dumna. Po prostu.

Czasem zatrzymuję się na chwilę przy ich pokojach i patrzę na moje dzieci. Nie zerkam okiem kontrolnym, czy mają czysto. Patrzę tak naprawdę.  Jestem z nich dumna. Nie dlatego, że zdobywają stypendia, nagrody, mają dobre oceny. Jestem dumna z tego, kim są. Jestem dumna z tego, że potrafią być sobą. Każde z nich inne – jedno bardziej otwarte, drugie cichsze.  To nie jest chwalenie się. Nie chodzi mi o "zobaczcie, jakie mam wspaniałe dzieci". Bo każde dziecko jest wspaniałe. Chodzi mi o ten rodzaj cichej dumy, która siedzi gdzieś głęboko w sercu i od czasu do czasu wydostaje się na powierzchnię jako uśmiech albo łza wzruszenia. Nie po to, żeby się chwalić. Po prostu… żeby zostawić tu kawałek uczuć, które często noszę w sobie. Popełniam błędy. Ale widząc, jak moje dzieci rosną na dobrych ludzi, wiem, że coś jednak zrobiłam dobrze. Przy tej okazji chciałam napisać o bardzo ważnej rzeczy - wiele osób zarzucało mi, że za bardzo poświęciłam się dla dzieci, że oddałam całą siebie dzi...

Udawanie kogoś kim się nie jest

Dziś chcę napisać o udawaniu tzw. granie roli, naśladowanie i upodabnianie się na siłę, tworzenie pozorów. Przeciwieństwo bycia sobą, naturalnego, autentycznego zgodnego z samym sobą zachowania. Co powoduje, że tak wiele osób udaje kogoś, kim wcale nie są ? Wkładają maski i stają się kimś zupełnie innym ? Chcą być lubiani. Chcą się przypodobać.  Bo w niektórych sytuacjach, bycie sobą może być trudne. Myślą, że udając kogoś, kto jest odbierany dobrze przez społeczeństwo, będą akceptowani. Chcą zdobyć wymarzonego partnera. Bo tak jest łatwiej. Każdy ma swój powód. To nie jest nic złego, jeżeli nie przekracza się pewnych granic. Pragnienie bycia kimś innym to marnowanie osoby, którą się jest. Kurt Cobain Pragniemy akceptacji innych, a sami siebie nie akceptacjemy. Kiedy udajesz kogoś innego, masz w sobie wewnętrzny konflikt, który tworzy jeszcze większe napięcie i generuje jeszcze więcej negatywnych emocji. Co sprawia że jeszcze mniej akceptujesz to,...

Mondrości Ani - rozdrapywanie ran....

Czasami jak mamy ogromną ranę, to zamiast dać się jej zagoić to jak chory na Dermatillomanie, w powtarzających się w czasie epizodach  - skubiemy, pocieramy czy dłubiemy w niej.  Przy każdej okazji - rozdrapujemy - żeby przypomnieć sobie lub innym, jak nas bardzo zraniono, jacy jesteśmy biedni, jak poszkodowani, po to, aby pozostać w wygodnej roli ofiary albo wobec siebie, albo wobec innych. Bo ofierze się pomaga, trzeba współczuć, trzeba być wobec niej wyrozumiałym, miłym, nie można dużo wymagać. A rana to dowód  i powód do wyżalania się postronnym osobom na niesprawiedliwości, które nas spotkały. Bo trudniej jest czasami żyć z zagojoną raną, trudniej nauczyć się żyć "normalnie" z zabliźnioną raną. Więc przy każdej okazji grzebiemy do krwi, posypujemy solą. Ja już kiedyś pisałam o tym ( o tu ),  że byłam jedną z tych osób, które nie potrafiły się powstrzymać, aby nie zetrzeć strupka, aby nie rozdrapać - wciąż rozpamiętywałam swoje upokorzenia, traumy. Jest wiel...