Przejdź do głównej zawartości

Kim jestem


Jestem szczęśliwą i zadowoloną kobietą.

Mamą Filipa i Lilianny.

Żoną Adama.

Psychologiem i coachem całą sobą.

Jak sięgam pamięcią, zawsze miałam nieodpartą potrzebę pomagania innym. Chciałam wiedzieć jak zmieniać świat na lepszy, przynosić ulgę w problemach. Czytałam, uczyłam się a później dzieliłam się swoją wiedzą. Byłam znana jako ktoś, do kogo można zwrócić się z problemem. Gdy ktoś chciał pogadać, przychodził do mnie. Gdy nie potrafiłam jakiegoś problemu rozwiązać i pomóc, od razu szukałam rozwiązania w książkach.

Oddawałam się zdobywaniu coraz większej wiedzy. Pragnęłam dowiedzieć się wszystkiego co tylko dostępne na temat socjologii, psychologii i psychiatrii. I od razu próbowałam wykorzystać i przekazać innym tą wiedzę.

Moje zainteresowanie psychologią zaczęło się od pragnienia naprawienia i ulepszenia swojego życia. Od pytań: czy ja jestem normalna? co mogę zrobić, aby zmienić swoje życie?

Czułam pustkę, walczyłam z poczuciem beznadziejności, złości i żalu. Chciałam odzyskać kontrolę nad swoim życiem. Na przemian podnosiłam się i upadałam. Czułam się "poobijana", zmęczona życiem, miałam depresję - czasami zastanawiałam się, po co mam żyć. Czasami brakowało mi już sił i poddawałam się.

Wstydziłam się mówić o tym co mnie spotkało, czułam się przegrana. Dziś jestem wdzięczna za wszystko co mnie spotkało, bo dzięki temu jestem tym, kim jestem. Jestem dumna, że się z tego podniosłam. I po tym wszystkim mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa i zadowolona. Wyciągnęłam z każdej rzeczy coś dobrego i nie traktuję jej jak porażki.

Dziś chcę uczyć innych, pomagać i dzielić się swoją wiedzą.

W mojej pracy, będę bazować w dużym stopniu, na swoim doświadczeniu budowania szczęścia w życiu. Moje życie było dobrym nauczycielem. Dziś po przejściu przez tyle trudnych chwil, wyjściu z tego i zrozumieniu co się wydarzyło i po co. Chcę dzielić się swoim doświadczeniem i wiedzą, aby innych nie musiało tak boleć jak mnie. Aby nie musieli cierpieć jak ja.

Po to powstał ten blog. Witaj. Cieszę się, że jesteś. Dziękuje Ci, że jesteś.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mondrości Ani - Jestem dumna. Po prostu.

Czasem zatrzymuję się na chwilę przy ich pokojach i patrzę na moje dzieci. Nie zerkam okiem kontrolnym, czy mają czysto. Patrzę tak naprawdę.  Jestem z nich dumna. Nie dlatego, że zdobywają stypendia, nagrody, mają dobre oceny. Jestem dumna z tego, kim są. Jestem dumna z tego, że potrafią być sobą. Każde z nich inne – jedno bardziej otwarte, drugie cichsze.  To nie jest chwalenie się. Nie chodzi mi o "zobaczcie, jakie mam wspaniałe dzieci". Bo każde dziecko jest wspaniałe. Chodzi mi o ten rodzaj cichej dumy, która siedzi gdzieś głęboko w sercu i od czasu do czasu wydostaje się na powierzchnię jako uśmiech albo łza wzruszenia. Nie po to, żeby się chwalić. Po prostu… żeby zostawić tu kawałek uczuć, które często noszę w sobie. Popełniam błędy. Ale widząc, jak moje dzieci rosną na dobrych ludzi, wiem, że coś jednak zrobiłam dobrze. Przy tej okazji chciałam napisać o bardzo ważnej rzeczy - wiele osób zarzucało mi, że za bardzo poświęciłam się dla dzieci, że oddałam całą siebie dzi...

Udawanie kogoś kim się nie jest

Dziś chcę napisać o udawaniu tzw. granie roli, naśladowanie i upodabnianie się na siłę, tworzenie pozorów. Przeciwieństwo bycia sobą, naturalnego, autentycznego zgodnego z samym sobą zachowania. Co powoduje, że tak wiele osób udaje kogoś, kim wcale nie są ? Wkładają maski i stają się kimś zupełnie innym ? Chcą być lubiani. Chcą się przypodobać.  Bo w niektórych sytuacjach, bycie sobą może być trudne. Myślą, że udając kogoś, kto jest odbierany dobrze przez społeczeństwo, będą akceptowani. Chcą zdobyć wymarzonego partnera. Bo tak jest łatwiej. Każdy ma swój powód. To nie jest nic złego, jeżeli nie przekracza się pewnych granic. Pragnienie bycia kimś innym to marnowanie osoby, którą się jest. Kurt Cobain Pragniemy akceptacji innych, a sami siebie nie akceptacjemy. Kiedy udajesz kogoś innego, masz w sobie wewnętrzny konflikt, który tworzy jeszcze większe napięcie i generuje jeszcze więcej negatywnych emocji. Co sprawia że jeszcze mniej akceptujesz to,...

Mondrości Ani - rozdrapywanie ran....

Czasami jak mamy ogromną ranę, to zamiast dać się jej zagoić to jak chory na Dermatillomanie, w powtarzających się w czasie epizodach  - skubiemy, pocieramy czy dłubiemy w niej.  Przy każdej okazji - rozdrapujemy - żeby przypomnieć sobie lub innym, jak nas bardzo zraniono, jacy jesteśmy biedni, jak poszkodowani, po to, aby pozostać w wygodnej roli ofiary albo wobec siebie, albo wobec innych. Bo ofierze się pomaga, trzeba współczuć, trzeba być wobec niej wyrozumiałym, miłym, nie można dużo wymagać. A rana to dowód  i powód do wyżalania się postronnym osobom na niesprawiedliwości, które nas spotkały. Bo trudniej jest czasami żyć z zagojoną raną, trudniej nauczyć się żyć "normalnie" z zabliźnioną raną. Więc przy każdej okazji grzebiemy do krwi, posypujemy solą. Ja już kiedyś pisałam o tym ( o tu ),  że byłam jedną z tych osób, które nie potrafiły się powstrzymać, aby nie zetrzeć strupka, aby nie rozdrapać - wciąż rozpamiętywałam swoje upokorzenia, traumy. Jest wiel...