Przejdź do głównej zawartości

Mondrości Ani - roszczeniowa postawa. Ci co im się wszystko należy.

Wiem, że oberwę za ten tekst. Mam wręcz przekonanie graniczące z pewnością, że większość z Was nie zrozumie tego, co chcę przekazać. Tak samo jak po moim innym poście na podobny temat - Ludzie, którym się (nie) należy


ROSZCZENIOWI, w dużym uproszczeniu Ci którzy uważają, że im się należy, a zapytani z jakiego powodu nie potrafią udzielić obiektywnego wyjaśnienia, najczęściej "bo tak". LUDZIE bez skrupułów, którzy nie zastanawiają się nad swoim postępowaniem, a może się zastanawiają, ale nie widzą nic złego w tym co robią. Czy to co robią, co chcą zrobić, jest słuszne i nie wyrządza krzywdy, lub po prostu sprawia przykrość. Nie mają oporów, aby korzystać lub wykorzystywać. No właśnie - co ważne, istotne oni najczęściej nie zdają sobie sprawy ze swojej przypadłości albo z powodu samouwielbienia przesłaniającego horyzont zdarzeń, albo na skutek zwyczajnej niewiedzy.  I rzadko inne osoby starają się takie postawy, zachowania temperować.

Przez wiele lat pobłażaliśmy, nie stawialiśmy granic, karmiliśmy ich nieuzasadnione poczucie autonomii. W efekcie czego własne potrzeby dla takich osób będą najwyższą wartością. Każdy z nas może być w jakimś stopniu roszczeniowy. Ale nie każdy jest pasożytem.

Za każdym razem gdy spotykam się z taką sytuacją, gdy jestem świadkiem, czuje zażenowanie, złość i brak akceptacji. Nie mogę słuchać tłumaczeń czy prób wyjaśnienia. 

Tu nie chodzi o to: czy kogoś stać; czy że "to nie problem". Fajnie kiedy rodzina wspiera, wzajemnie sobie pomaga i tu jest ważne słowo "wzajemnie" co oznacza, że nie tylko biorą, ale również dają. Ale skoro jesteś na tyle dorosły, odpowiedzialny, żeby mieć rodzinę, wyprowadzić się to powinieneś na siebie wziąć też inne odpowiedzialności. Skoro jesteś samodzielny ... bo np. nie chcesz słuchać rad, to pokaż samodzielność w innych dziedzinach. Skoro mówisz swoją arogancją - jestem zaradny - to nim bądź ..."bez wygodnych wyjątków".

Ani w rodzinie, ani w sumie nigdzie - nikt nie ma obowiązku oddawać CI, to czego się sam dorobił. Jeśli czegoś chcesz to na to zarób, weź się do pracy - albo pogódź się, z tego brakiem. Jeśli ja mam - bo np. oszczędzałam, zarobiłam, a ty nie masz - to nie znaczy, że mam obowiązek się dzielić. 

Nikt nie ma w obowiązku pilnować Twoich dzieci, każdy ma prawo decydować o tym jak spędza swój czas i nie interesuj się, nie mów mi jak mam go spędzać. 

Może zamiast mówić chcę, powiedź chciałbym - bo to sygnał, że mówiąc do kogoś nie podjąłeś już decyzji. 

Kim ty jesteś, skąd w Tobie to przekonanie, "że należy mi się specjalne traktowanie – szczególna troska, opieka, przywileje, wyrozumiałość i tym podobne". 

Pasożytki  uważają, że nie oczekują więcej, niż im się należy. Widocznie to inni mają problem, skoro nie potrafią tego uszanować. Mają w sobie przekonanie, że inni mają dostosować się do ich oczekiwań. Co gorsza czasami reagują złością na słowo "nie". 

Chciałabym, aby to poszło w świat, bo może komuś to otworzy oczy. Nie ma co liczyć na zmianę takiej osoby, bo ona ma swoje przekonania. Jeśli liczysz na rewanż - marne szanse. Tym, kto może się zmienić jesteś Ty. Możesz nauczyć się odmawiać bez poczucia winy, zachowując jednocześnie pełnię kultury osobistej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mondrości Ani - Jestem dumna. Po prostu.

Czasem zatrzymuję się na chwilę przy ich pokojach i patrzę na moje dzieci. Nie zerkam okiem kontrolnym, czy mają czysto. Patrzę tak naprawdę.  Jestem z nich dumna. Nie dlatego, że zdobywają stypendia, nagrody, mają dobre oceny. Jestem dumna z tego, kim są. Jestem dumna z tego, że potrafią być sobą. Każde z nich inne – jedno bardziej otwarte, drugie cichsze.  To nie jest chwalenie się. Nie chodzi mi o "zobaczcie, jakie mam wspaniałe dzieci". Bo każde dziecko jest wspaniałe. Chodzi mi o ten rodzaj cichej dumy, która siedzi gdzieś głęboko w sercu i od czasu do czasu wydostaje się na powierzchnię jako uśmiech albo łza wzruszenia. Nie po to, żeby się chwalić. Po prostu… żeby zostawić tu kawałek uczuć, które często noszę w sobie. Popełniam błędy. Ale widząc, jak moje dzieci rosną na dobrych ludzi, wiem, że coś jednak zrobiłam dobrze. Przy tej okazji chciałam napisać o bardzo ważnej rzeczy - wiele osób zarzucało mi, że za bardzo poświęciłam się dla dzieci, że oddałam całą siebie dzi...

Udawanie kogoś kim się nie jest

Dziś chcę napisać o udawaniu tzw. granie roli, naśladowanie i upodabnianie się na siłę, tworzenie pozorów. Przeciwieństwo bycia sobą, naturalnego, autentycznego zgodnego z samym sobą zachowania. Co powoduje, że tak wiele osób udaje kogoś, kim wcale nie są ? Wkładają maski i stają się kimś zupełnie innym ? Chcą być lubiani. Chcą się przypodobać.  Bo w niektórych sytuacjach, bycie sobą może być trudne. Myślą, że udając kogoś, kto jest odbierany dobrze przez społeczeństwo, będą akceptowani. Chcą zdobyć wymarzonego partnera. Bo tak jest łatwiej. Każdy ma swój powód. To nie jest nic złego, jeżeli nie przekracza się pewnych granic. Pragnienie bycia kimś innym to marnowanie osoby, którą się jest. Kurt Cobain Pragniemy akceptacji innych, a sami siebie nie akceptacjemy. Kiedy udajesz kogoś innego, masz w sobie wewnętrzny konflikt, który tworzy jeszcze większe napięcie i generuje jeszcze więcej negatywnych emocji. Co sprawia że jeszcze mniej akceptujesz to,...

Mondrości Ani - rozdrapywanie ran....

Czasami jak mamy ogromną ranę, to zamiast dać się jej zagoić to jak chory na Dermatillomanie, w powtarzających się w czasie epizodach  - skubiemy, pocieramy czy dłubiemy w niej.  Przy każdej okazji - rozdrapujemy - żeby przypomnieć sobie lub innym, jak nas bardzo zraniono, jacy jesteśmy biedni, jak poszkodowani, po to, aby pozostać w wygodnej roli ofiary albo wobec siebie, albo wobec innych. Bo ofierze się pomaga, trzeba współczuć, trzeba być wobec niej wyrozumiałym, miłym, nie można dużo wymagać. A rana to dowód  i powód do wyżalania się postronnym osobom na niesprawiedliwości, które nas spotkały. Bo trudniej jest czasami żyć z zagojoną raną, trudniej nauczyć się żyć "normalnie" z zabliźnioną raną. Więc przy każdej okazji grzebiemy do krwi, posypujemy solą. Ja już kiedyś pisałam o tym ( o tu ),  że byłam jedną z tych osób, które nie potrafiły się powstrzymać, aby nie zetrzeć strupka, aby nie rozdrapać - wciąż rozpamiętywałam swoje upokorzenia, traumy. Jest wiel...