Przejdź do głównej zawartości

Mondrości Ani - Kiedy karma wraca ciąg dalszy ....

Dokładnie rok temu napisałam post - Mondrości Ani - wiedziałam, że tak będzie czyli KIEDY KARMA WRACA wzbudził on duże zainteresowanie. Dziś gdy przeglądałam bloga, przeczytałam go ponownie i postanowiłam napisać jego część dalszą.

Zacznę może od końca, a właściwie od miejsca w którym dzisiaj jestem. ...Po ponad 15 latach ... doszłam do takiego momentu, że mam wszystkie punkty odhaczone, sprawy pozałatwiane, niektóre pozamykane. Gdzie doczekałam się dnia w którym - poczułam, że mam co chciałam, a nawet więcej. Gdzie dostałam wiadomość - jesteście kwita. Że wszystko wskoczyło na swoje miejsce. 

Ostatnio na Netflix-sie oglądałam serial i w jednym odcinku była taka opowieść:

„Był król i powiedział kiedyś dworskim mędrcom – Mam pierścionek z jednym z najwspanialszych diamentów na świecie i chcę ukryć pod kamieniem wiadomość, która może się przydać w sytuacji skrajnej rozpaczy.  Musi być bardzo krótka, żeby zmieścił się w pierścieniu.

Mędrcy wiedzieli, jak pisać traktaty, ale nie potrafili wypowiedzieć się jednym krótkim zdaniem. Myśleli i myśleli, ale niczego nie wymyślili.

Wreszcie pojawił się służący.

„Nie jestem mędrcem, nie jestem wykształcony, ale znam takie przesłanie. Przez wiele lat spędzonych w pałacu poznałem wiele osób. A kiedyś służyłem odwiedzającemu pałac mistykowi, którego zaprosił twój ojciec. I przekazał mi tę wiadomość. Proszę, żebyście jej teraz nie czytali. Zachowaj ją pod kamieniem i otwieraj tylko wtedy, gdy nie ma żadnego wyjścia.

Król posłuchał starego sługi.

Po pewnym czasie wrogowie zaatakowali kraj, a król przegrał wojnę. Uciekł na swoim koniu, a jego wrogowie go ścigali. Był sam, jego wrogów było wielu. Dojechał do końca drogi. Przed nim było ogromne, głębokie urwisko, jeśliby upadł, to byłby jego koniec. Nie mógł zawrócić, ponieważ zbliżali się wrogowie. Słyszał już stukot kopyt ich koni. Nie miał wyjścia. Był w całkowitej rozpaczy.

I wtedy przypomniał sobie pierścień. Otworzył go i znalazł napis: „To też minie”

Po przeczytaniu wiadomości poczuł, że wszystko ucichło. Najwyraźniej prześladowcy zgubili się i pojechali w złym kierunku. Nie było słychać już koni.

Król był pełen wdzięczności służącemu i nieznanemu mistykowi. Słowa były potężne. Zamknął pierścień. I ruszył w dalszą drogę. Zebrał swoją armię i przywrócił dobrobyt swemu królestwu.

W dniu, w którym wrócił do pałacu, zaaranżowano wspaniałe spotkanie, ucztę dla całego królestwa – lud kochał swojego króla. Król był szczęśliwy i dumny.

Podszedł do niego stary sługa i powiedział cicho: „Nawet w tej chwili spójrz jeszcze raz na wiadomość”.

Król powiedział: „Teraz jestem zwycięzcą, ludzie świętują mój powrót, nie rozpaczam, nie jestem w beznadziejnej sytuacji”.

„Posłuchaj swego starego sługi” – odpowiedział sługa. „Przekaz działa nie tylko w chwilach, kiedy wszystko jest źle, ale także w chwilach zwycięstwa, radości ”.

Król otworzył pierścień i przeczytał:

„To też minie.”

I znowu poczuł, jak zapada dla niego cisza, choć był pośród hałaśliwego tańczącego tłumu. Jego duma zniknęła. Zrozumiał przesłanie. Stał się mądrym człowiekiem.

I wtedy starzec powiedział do króla; „Czy pamiętasz wszystko, co ci się przydarzyło? Nic i żadne uczucie nie jest trwałe. Jak noc zmienia się w dzień, tak chwile radości i rozpaczy zastępują się nawzajem. Przyjmij je jako naturę rzeczy, jako część życia”

Ona najbardziej oddaje to co chciałabym przekazać. Cokolwiek nas spotyka, czegokolwiek się boimy, kimkolwiek jesteśmy: to mija. Nie tracę czasu na zmartwienia, bo być może jutro przyniesie rozwiązanie.

Żaden człowiek nie może uciec przed konsekwencjami swoich czynów. Każde działanie wywołuje jakiś efekt, można powiedzieć: co dajesz sam dostajesz. Czasami na konsekwencje trzeba długo czekać. Ale zawsze przypomina mi się taka sytuacja, gdy ktoś czymś we mnie rzucił, a to się odbiło i jego uderzyło. 

Kara, karma to tak naprawdę konsekwencja tego co zrobił lub jakim był. To również zbytnia pewność o swojej wyższości i o tym, że coś nie minie - bo jest dane na zawsze. ... kiedy nie szanujesz, nie doceniasz, jesteś arogancki, wywyższasz się, prędzej czy później spotka Cię za to kara. Karma czyli czyn, działanie, praca wróci do Ciebie. 

To minie - każdy może to rozumieć jak chce. Ja odnosząc się do tytułu postu rozumiem to tak - to co zostało Ci dane może być również zabrane. Nawet kara nie będzie trwać wiecznie, radość nie będzie trwać wiecznie. 


Kiedy ja byłam nieszczęśliwa, a ludzie którzy mnie krzywdzili, ranili, poniżali wiedli względnie udane życie, jedyną moją pociechą była myśl, że spotka ich kara. Że stracą co mają, będę cierpieć jak ja. I dziś mogę napisać, że nie wiem co miałam na myśli. Bo to, że im jest teraz trudniej, że cierpią nie sprawia, że ja jestem szczęśliwsza. Nic mi to nie dało. A ci co nadal żyją przeświadczeni o swojej wyjątkowości i bezkarności, są mi już obojętni. Mój poziom satysfakcji ani nie wzrasta, ani nie maleje na myśl o nich. Kiedyś zależało mi, aby każdy zobaczył ich prawdziwą twarz, złościłam się - że inni nie widzą jacy są naprawdę. Ale gdy to się stało, nie czułam niczego ... ani ulgi, ani satysfakcji. Kiedy pozostawiłam to losowi zdarzyło się coś fascynującego .... bo nie trzeba ich w tym wyręczać sami sobie zgotują karę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mondrości Ani - Jestem dumna. Po prostu.

Czasem zatrzymuję się na chwilę przy ich pokojach i patrzę na moje dzieci. Nie zerkam okiem kontrolnym, czy mają czysto. Patrzę tak naprawdę.  Jestem z nich dumna. Nie dlatego, że zdobywają stypendia, nagrody, mają dobre oceny. Jestem dumna z tego, kim są. Jestem dumna z tego, że potrafią być sobą. Każde z nich inne – jedno bardziej otwarte, drugie cichsze.  To nie jest chwalenie się. Nie chodzi mi o "zobaczcie, jakie mam wspaniałe dzieci". Bo każde dziecko jest wspaniałe. Chodzi mi o ten rodzaj cichej dumy, która siedzi gdzieś głęboko w sercu i od czasu do czasu wydostaje się na powierzchnię jako uśmiech albo łza wzruszenia. Nie po to, żeby się chwalić. Po prostu… żeby zostawić tu kawałek uczuć, które często noszę w sobie. Popełniam błędy. Ale widząc, jak moje dzieci rosną na dobrych ludzi, wiem, że coś jednak zrobiłam dobrze. Przy tej okazji chciałam napisać o bardzo ważnej rzeczy - wiele osób zarzucało mi, że za bardzo poświęciłam się dla dzieci, że oddałam całą siebie dzi...

Udawanie kogoś kim się nie jest

Dziś chcę napisać o udawaniu tzw. granie roli, naśladowanie i upodabnianie się na siłę, tworzenie pozorów. Przeciwieństwo bycia sobą, naturalnego, autentycznego zgodnego z samym sobą zachowania. Co powoduje, że tak wiele osób udaje kogoś, kim wcale nie są ? Wkładają maski i stają się kimś zupełnie innym ? Chcą być lubiani. Chcą się przypodobać.  Bo w niektórych sytuacjach, bycie sobą może być trudne. Myślą, że udając kogoś, kto jest odbierany dobrze przez społeczeństwo, będą akceptowani. Chcą zdobyć wymarzonego partnera. Bo tak jest łatwiej. Każdy ma swój powód. To nie jest nic złego, jeżeli nie przekracza się pewnych granic. Pragnienie bycia kimś innym to marnowanie osoby, którą się jest. Kurt Cobain Pragniemy akceptacji innych, a sami siebie nie akceptacjemy. Kiedy udajesz kogoś innego, masz w sobie wewnętrzny konflikt, który tworzy jeszcze większe napięcie i generuje jeszcze więcej negatywnych emocji. Co sprawia że jeszcze mniej akceptujesz to,...

Mondrości Ani - rozdrapywanie ran....

Czasami jak mamy ogromną ranę, to zamiast dać się jej zagoić to jak chory na Dermatillomanie, w powtarzających się w czasie epizodach  - skubiemy, pocieramy czy dłubiemy w niej.  Przy każdej okazji - rozdrapujemy - żeby przypomnieć sobie lub innym, jak nas bardzo zraniono, jacy jesteśmy biedni, jak poszkodowani, po to, aby pozostać w wygodnej roli ofiary albo wobec siebie, albo wobec innych. Bo ofierze się pomaga, trzeba współczuć, trzeba być wobec niej wyrozumiałym, miłym, nie można dużo wymagać. A rana to dowód  i powód do wyżalania się postronnym osobom na niesprawiedliwości, które nas spotkały. Bo trudniej jest czasami żyć z zagojoną raną, trudniej nauczyć się żyć "normalnie" z zabliźnioną raną. Więc przy każdej okazji grzebiemy do krwi, posypujemy solą. Ja już kiedyś pisałam o tym ( o tu ),  że byłam jedną z tych osób, które nie potrafiły się powstrzymać, aby nie zetrzeć strupka, aby nie rozdrapać - wciąż rozpamiętywałam swoje upokorzenia, traumy. Jest wiel...