Przejdź do głównej zawartości

O mnie mówisz ? czyli jak wywołać wilka z lasu.

Mieliście kiedyś taką sytuację, że ktoś zareagował na wasze słowa gniewem lub nawet agresją ? Nagle słyszycie z tyłu pleców, że ktoś pyta np. Co masz do mnie ? z pretensjami: O co Ci chodzi ? Chwilę później starasz się zrozumieć co się stało, a ten ktoś atakuje cię, żądając wyjaśnień - To jest nasz Wilk.
 

 
Była to normalna neutralna dyskusja. Rozmawiałam z kimś innym, ignorując wilka. Gdy nagle włączył się do rozmowy.
 
Wilk - zakompleksiony, mający świadomość, że przejrzałam jego maskaradę. Że przy mnie jego gierki są nieskuteczne, pomimo owczej skóry wiem kim jest. Dla mnie zawsze będzie wilkiem. Kiedy jest zadowolonym, syty raczej nie szkodliwy. Ale tego dnia czuł się zagrożony i zły. Często o sobie mówi, że jest owcą a wszystkich w koło uważa, za baranów.
 
Lubi robić z siebie biedną ofiarę - zlęknioną, bezbronną owieczkę. Jednak dla mnie jest wilkiem w owczej skórze.


Gdy się spotykamy, próbuje udawać ale w końcu kuli się na mój widok. Kiedyś nie raz mnie pogryzł, do dziś mam blizny (rany dawno się zagoiły),  ostatnio tylko dużo szczeka i wyje. Jestem w stosunku do niego ostrożna, trzymam się na dystans. Inni mówią, że to ja go prowokuje - że gryzie tylko atakowany, w obronie. Tylko dlaczego się bronił skoro, nikt go nie zaatakował ?.
 
Tak, powiecie każdy tak mówi - "nic mu nie zrobiłem".
 
Nie mam skłonności do dehumanizacji. Nie przypisuje mu negatywnych cech, broniąc pozytywnego wizerunku własnej osoby. Jako psycholog starałam się mu w jakiś sposób pomóc,  współczuję mu.
 
Ale trudno pomóc komuś, kto raz jest owcą a raz wilkiem. Raz ubiera skórę wilka, biega po pastwisku i obsikuje kąty, zaznaczając swoją obecność. Szczeka i wyje, aby wszyscy go usłyszeli. Wszystko po to aby przekonać innych o swojej sile. Ostentacyjnie macha ogonem, że niby taki zadowolony z życia. Wszystkie wysiłki wkłada aby inni członkowie stada - w to uwierzyli.
 
Chroniąc swoją samoocenę, tworzy racjonalne wyjaśnienie własnych irracjonalnych zachowań. W stosunku do partnera nadmiernie uległy, choć próbuje ukryć to. Wyolbrzymia wartości osiągnięć a pomniejsza swoje winy - fachowo egotyzm atrybucyjny.
 
W stosunku do moich zachowań, uważa, że są one wymierzone w niego celowo, by mu dokuczyć. Wilk czuje stałą potrzebę bronienia się przed atakami ze stronny innych (najczęściej moimi).
 
Dlaczego wilk atakuje !
 
 Jego samoocena, zaburzenia osobowości i poczucia wartości sprawiają, że błędnie interpretuje słowa i zachowania innych - wyolbrzymia je. Cierpiąc z powodu bardzo niskiej samooceny, czuje się bezsilny, blokuje prawidłowe postrzeganie, odbiera tylko negatywne, przez co czuje się dotknięty najbardziej niewinnym gestem czy sformułowaniem.
 
W konsekwencji, przekręca i nadinterpretuje to co widzi i słyszy, reagując agresywnie i nieadekwatnie do sytuacji. Widzi tylko jedno wyjście atak, obrona.
 
Byliście  świadkami, uczestnikami sytuacji gdy podnosi się rękę do góry, a pies gryzie. Tak on się boi, on ma traumę, pamięta, że ktoś go kiedyś uderzył, odbiera ten gest - jednoznacznie. Działa instynktownie. Broni się, atakuje.
 
W takiej sytuacji rozumiałabym, dlaczego atakuje. Jednak ja nie mówiłam dwuznacznie, celowo, ironicznie, ignorowałam go aby uniknąć konfrontacji, gdy warczał. Pokazywałam nie raz, że moim celem nie jest go uderzyć. I tym razem (nawet nie z nim rozmawiałam) nie było o tym mowy, bez podtekstów aby później powiedzieć: źle mnie zrozumiałeś ! Nic z tych rzeczy.
 
Mało tego, unikałam kontaktu wzrokowego, odzywałam się - parafrazując.
 
Zakończenie
 
Wilk, widząc brak reakcji, próbując warczeć, gryź, w końcu uciekł z podwiniętym ogonem.
 
A ja usłyszałam, dlaczego wystraszyłaś tę owieczkę.
 
A Wy znacie tę bajkę. Macie swojego wilka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mondrości Ani - Jestem dumna. Po prostu.

Czasem zatrzymuję się na chwilę przy ich pokojach i patrzę na moje dzieci. Nie zerkam okiem kontrolnym, czy mają czysto. Patrzę tak naprawdę.  Jestem z nich dumna. Nie dlatego, że zdobywają stypendia, nagrody, mają dobre oceny. Jestem dumna z tego, kim są. Jestem dumna z tego, że potrafią być sobą. Każde z nich inne – jedno bardziej otwarte, drugie cichsze.  To nie jest chwalenie się. Nie chodzi mi o "zobaczcie, jakie mam wspaniałe dzieci". Bo każde dziecko jest wspaniałe. Chodzi mi o ten rodzaj cichej dumy, która siedzi gdzieś głęboko w sercu i od czasu do czasu wydostaje się na powierzchnię jako uśmiech albo łza wzruszenia. Nie po to, żeby się chwalić. Po prostu… żeby zostawić tu kawałek uczuć, które często noszę w sobie. Popełniam błędy. Ale widząc, jak moje dzieci rosną na dobrych ludzi, wiem, że coś jednak zrobiłam dobrze. Przy tej okazji chciałam napisać o bardzo ważnej rzeczy - wiele osób zarzucało mi, że za bardzo poświęciłam się dla dzieci, że oddałam całą siebie dzi...

Udawanie kogoś kim się nie jest

Dziś chcę napisać o udawaniu tzw. granie roli, naśladowanie i upodabnianie się na siłę, tworzenie pozorów. Przeciwieństwo bycia sobą, naturalnego, autentycznego zgodnego z samym sobą zachowania. Co powoduje, że tak wiele osób udaje kogoś, kim wcale nie są ? Wkładają maski i stają się kimś zupełnie innym ? Chcą być lubiani. Chcą się przypodobać.  Bo w niektórych sytuacjach, bycie sobą może być trudne. Myślą, że udając kogoś, kto jest odbierany dobrze przez społeczeństwo, będą akceptowani. Chcą zdobyć wymarzonego partnera. Bo tak jest łatwiej. Każdy ma swój powód. To nie jest nic złego, jeżeli nie przekracza się pewnych granic. Pragnienie bycia kimś innym to marnowanie osoby, którą się jest. Kurt Cobain Pragniemy akceptacji innych, a sami siebie nie akceptacjemy. Kiedy udajesz kogoś innego, masz w sobie wewnętrzny konflikt, który tworzy jeszcze większe napięcie i generuje jeszcze więcej negatywnych emocji. Co sprawia że jeszcze mniej akceptujesz to,...

Mondrości Ani - rozdrapywanie ran....

Czasami jak mamy ogromną ranę, to zamiast dać się jej zagoić to jak chory na Dermatillomanie, w powtarzających się w czasie epizodach  - skubiemy, pocieramy czy dłubiemy w niej.  Przy każdej okazji - rozdrapujemy - żeby przypomnieć sobie lub innym, jak nas bardzo zraniono, jacy jesteśmy biedni, jak poszkodowani, po to, aby pozostać w wygodnej roli ofiary albo wobec siebie, albo wobec innych. Bo ofierze się pomaga, trzeba współczuć, trzeba być wobec niej wyrozumiałym, miłym, nie można dużo wymagać. A rana to dowód  i powód do wyżalania się postronnym osobom na niesprawiedliwości, które nas spotkały. Bo trudniej jest czasami żyć z zagojoną raną, trudniej nauczyć się żyć "normalnie" z zabliźnioną raną. Więc przy każdej okazji grzebiemy do krwi, posypujemy solą. Ja już kiedyś pisałam o tym ( o tu ),  że byłam jedną z tych osób, które nie potrafiły się powstrzymać, aby nie zetrzeć strupka, aby nie rozdrapać - wciąż rozpamiętywałam swoje upokorzenia, traumy. Jest wiel...