Przejdź do głównej zawartości

Krytyka nauczyciela.


Chcę aby ten post był pretekstem do rozmowy oraz zachętą do przyjrzenia się bliżej tym, z którymi Nasze dzieci spędzają tyle czasu w ciągu dnia - NAUCZYCIELOM. Przedszkolanka - przepraszam nauczyciel przedszkolny oraz nauczyciel wczesnoszkolny. Koniec roku szkolnego, to dobry czas na podsumowania. Oraz podzielenie się kilkoma spostrzeżeniami.


 
Nie chcę być odebrana, że się czepiam i jak to mi ktoś ostatnio powiedział: nic nie wiesz, jestem nauczycielem, pracuje ciężko przez 8 godzin (prywatne przedszkole).

Wiem, z własnego doświadczenia, że wielu nauczycieli pracuje z pasją i kieruje się troską, zrozumieniem, empatią w stosunku do dzieci. Wiem, jakie dzieci przyprowadzają rodzice do placówek. Wiem, jak rodzice potrafią zachowywać się wobec nauczycieli. Wiem, ile wysiłku i pracy to wymaga, za jak małe pieniądze. Nie łatwo jest być nauczycielem. Oczekiwania są wielkie a możliwości czasami ograniczone. Ja jako mama dwójki dzieci, psycholog i coach, mam okazję spotykać się i rozmawiać z dziećmi, rodzicami i nauczycielami.

Studia przygotowujące do pracy z dziećmi zdecydowanie bardziej nastawione są na przekazywanie wiadomości i kształtowanie umiejętności związanych z nauczaniem. Wysoki poziom wykształcenia jest najważniejszy - bo przyszłość naszego narodu to dobrze wykształcone społeczeństwo - więc o relacjach się trochę zapomina. Wychowanie, relacje są trochę na boku. Nie uważam, że za wychowanie dzieci odpowiadają szkoła i przedszkole, one powinny wspomagać wychowawczą rolę rodziny. Na studiach są oczywiście przedmioty związane z psychologią i pedagogiką, ale to nie przygotowuje do pracy. Specyfika pracy z dużą grupą dzieci, w której każde dziecko jest inne, ma inny temperament, doświadczenia, pochodzi z innego środowiska rodzinnego, wymaga od nauczycieli większej wiedzy, wyższego poziomu umiejętności z zakresu psychologii i komunikacji. Nie tylko po to, aby rzeczywiście nauczać i wspomagać wychowanie, ale też dla samego zdrowia psychicznego nauczycieli.

Z moich rozmów wynika, że niektórym nauczycielom brakuje PODSTAWOWEJ wiedzy na temat dziecka i potrzebnych kwalifikacji. Niektórzy zapominają czego wymaga od nich ta praca.
 
Dlatego chciałabym abyście się bliżej przyjrzeli NAUCZYCIELOM i domagali się - BO MAMY PRAWO WYMAGAĆ. Kontrolujcie z rozwagą, dając w ten sposób sygnał, że ich praca oraz wasze dziecko to piorytet. Współpracujcie i miejcie wpływ. Kierujcie się dobrem a nie wygodą.

Zostałam kiedyś poproszona przez koleżankę o to, aby uczestniczyć w spotkaniu z nauczycielem. Ta osoba nie wiedziała, że jestem psychologiem, moim zadaniem było obserwować. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to sposób w jaki nauczycielka rozmawiała z dzieckiem. Jaki miała z nim kontakt.
Koleżanka, mówiła mi, że wielokrotnie na zebraniach Pani podkreślała, że potrafi pracować z każdym z dzieci, bo wbrew pozorom jedyne czego im potrzeba to poświecić im trochę czasu, uwagi i być wrażliwym na indywidualne potrzeby. Dzięki temu osiąga porozumienie i współpracę.To co widziałam - CAŁKOWICIE TEMU PRZECZYŁO. Wzięłam pod uwagę, że może mieć gorszy dzień. Nie każdego dnia możemy dawać z siebie wszystko. Ale ta Pani z całą pewnością go nie miała. Straciła cierpliwość, szarpała, krzyczała. Kiedy zauważyła naszą obecność, nastąpiła "przemiana" i Pani starała się nas przekonać, że to nic. Tłumaczyć się i tym odzyskać nasze zaufanie. Jeszcze parę razy wpadałyśmy znienacka. W większości przypadków sytuacja się powtarzała. Wiedziałam już skąd problemy koleżanki syna w przedszkolu. Sprawę zgłosiliśmy dyrektorowi i na szczęście nie zamiótł sprawy pod dywan. Muszę tu wspomnieć, że inni rodzice ośmieleni naszym zainteresowaniem, przyłączyli się.

Sama też, w sprawie własnego syna interweniowałam. I Pani z 25 letnim stażem otrzymała naganę.

Często słyszę "to strach"... krytykować nauczyciela; mówić, że coś jest nie tak. Jaki strach ? przecież tu chodzi o Wasze dzieci, o ich zdrowie psychiczne i fizyczne. Jeżeli nauczyciel, który jest tylko człowiekiem, postępuje w sposób społecznie nieakceptowalny, to dlaczego my jako rodzice nie mamy prawa "nic mu powiedzieć". Nie dajmy się przy tym zbyć wymówkami, wyjaśnieniami. To nie zawsze jest "wyjątek", "pierwszy raz" czy wina dziecka.
Zachowując przy tym szacunek i kulturę, zwróćmy im uwagę, zapytajmy.

Zły nauczyciel, to taki który tylko poprzez autorytet nadany mu z racji stanowiska, przy jednoczesnym braku wypracowanego autorytetu własnego - naucza. Niektórzy nauczyciele są przekonani, że AUTORYTET jest im dany, niejako wpisany automatycznie w zawód. Co często słyszy się od nauczycieli - "On ma mnie słuchać ! " "....jestem przecież nauczycielem".

Przyjrzyj się czy Twój nauczyciel to nie sfrustrowana życiem osoba, która ma wypalenie zawodowe, która chce pić kawę - ale "te dzieciaki" jej nie pozwalają; która kwalifikacyjne kursy zalicza na "pieczątkę"; która jest nie stabilna emocjonalnie a żale, pretensje, smutki "wylewa" w czasie pracy; zakompleksiona, nie lubiąca dzieci, ale przede wszystkim czy nie szkodzi swoim zachowaniem. Czy nie ma negatywnego wpływu na prawidłowy rozwój dziecka. Czy lubi to co robi, czy robi to z pasją. I czy dziecko ją lubi. Czy nie zaniedbuje swoich obowiązków. Czy potrafi przyznać się do błędu, przeprosić.

Pamiętaj to jest człowiek, jak Ty. W twojej pracy też, od Ciebie czegoś wymagają. Jeśli traktujesz dziecko z szacunkiem, troską - to dlaczego chcesz pozwolić, aby obca osoba tego nie robiła. Znasz swoje dziecko, nie daj sobie wmówić, że to "jego wina".

Znam przypadki gdy dzieci zmuszane do rysowania, a które uwielbiały to robić - przestały rysować. Przez zmuszanie do jedzenia, "siedzenie, póki nie zjesz" , zaczęły mieć problemy psychiczne. Przez krzyki, kary - moczyły się w nocy, miały koszmary. Bały się - a wszystko przez nauczycielkę.

I na zakończenie pozwolę sobie na osobistą uwagę.

Sama znam osobę, która pracuje w przedszkolu. Dla moich dzieci - nie jest "dobrą ciocią". Dzieci do niej nie lgną, nie budzi ich zaufania, nie ma w sobie tego ciepła, życzliwości i radości - tak potrzebnych w pracy. Nie odbieram jej jako osoby rozumiejącej dzieci i ich potrzeby, potrafiącej wsłuchać się w ich świat (zainteresowanie dziećmi). Nie ujawnia empati, jest raczej osobą oschłą, z małą gotowością do życzliwej pomocy. Nawet bym powiedziała - nie wykazuje mądrości życiowej i zrównoważenia  emocjonalnego. Nie ma dzieci, za to ma święte przekonanie o swoich kwalifikacjach.
Zawód ten wymaga stałej aktualizacji, powiększania (podwyższania) i odświeżania wiedzy już zdobytej. Ona raczej nie jest tym zainteresowana. Polecam lektury, nie lubi czytać - nie czyta i sama o tym mówi. Kiedy rozmawiamy o psychologii, raczej nie słucha (bo głupoty gadam :| )

I ktoś taki opiekuję się i uczy Wasze dzieci !

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mondrości Ani - Jestem dumna. Po prostu.

Czasem zatrzymuję się na chwilę przy ich pokojach i patrzę na moje dzieci. Nie zerkam okiem kontrolnym, czy mają czysto. Patrzę tak naprawdę.  Jestem z nich dumna. Nie dlatego, że zdobywają stypendia, nagrody, mają dobre oceny. Jestem dumna z tego, kim są. Jestem dumna z tego, że potrafią być sobą. Każde z nich inne – jedno bardziej otwarte, drugie cichsze.  To nie jest chwalenie się. Nie chodzi mi o "zobaczcie, jakie mam wspaniałe dzieci". Bo każde dziecko jest wspaniałe. Chodzi mi o ten rodzaj cichej dumy, która siedzi gdzieś głęboko w sercu i od czasu do czasu wydostaje się na powierzchnię jako uśmiech albo łza wzruszenia. Nie po to, żeby się chwalić. Po prostu… żeby zostawić tu kawałek uczuć, które często noszę w sobie. Popełniam błędy. Ale widząc, jak moje dzieci rosną na dobrych ludzi, wiem, że coś jednak zrobiłam dobrze. Przy tej okazji chciałam napisać o bardzo ważnej rzeczy - wiele osób zarzucało mi, że za bardzo poświęciłam się dla dzieci, że oddałam całą siebie dzi...

Udawanie kogoś kim się nie jest

Dziś chcę napisać o udawaniu tzw. granie roli, naśladowanie i upodabnianie się na siłę, tworzenie pozorów. Przeciwieństwo bycia sobą, naturalnego, autentycznego zgodnego z samym sobą zachowania. Co powoduje, że tak wiele osób udaje kogoś, kim wcale nie są ? Wkładają maski i stają się kimś zupełnie innym ? Chcą być lubiani. Chcą się przypodobać.  Bo w niektórych sytuacjach, bycie sobą może być trudne. Myślą, że udając kogoś, kto jest odbierany dobrze przez społeczeństwo, będą akceptowani. Chcą zdobyć wymarzonego partnera. Bo tak jest łatwiej. Każdy ma swój powód. To nie jest nic złego, jeżeli nie przekracza się pewnych granic. Pragnienie bycia kimś innym to marnowanie osoby, którą się jest. Kurt Cobain Pragniemy akceptacji innych, a sami siebie nie akceptacjemy. Kiedy udajesz kogoś innego, masz w sobie wewnętrzny konflikt, który tworzy jeszcze większe napięcie i generuje jeszcze więcej negatywnych emocji. Co sprawia że jeszcze mniej akceptujesz to,...

Mondrości Ani - rozdrapywanie ran....

Czasami jak mamy ogromną ranę, to zamiast dać się jej zagoić to jak chory na Dermatillomanie, w powtarzających się w czasie epizodach  - skubiemy, pocieramy czy dłubiemy w niej.  Przy każdej okazji - rozdrapujemy - żeby przypomnieć sobie lub innym, jak nas bardzo zraniono, jacy jesteśmy biedni, jak poszkodowani, po to, aby pozostać w wygodnej roli ofiary albo wobec siebie, albo wobec innych. Bo ofierze się pomaga, trzeba współczuć, trzeba być wobec niej wyrozumiałym, miłym, nie można dużo wymagać. A rana to dowód  i powód do wyżalania się postronnym osobom na niesprawiedliwości, które nas spotkały. Bo trudniej jest czasami żyć z zagojoną raną, trudniej nauczyć się żyć "normalnie" z zabliźnioną raną. Więc przy każdej okazji grzebiemy do krwi, posypujemy solą. Ja już kiedyś pisałam o tym ( o tu ),  że byłam jedną z tych osób, które nie potrafiły się powstrzymać, aby nie zetrzeć strupka, aby nie rozdrapać - wciąż rozpamiętywałam swoje upokorzenia, traumy. Jest wiel...