Przejdź do głównej zawartości

Mondrości Ani - dlaczego szkoła nie uczy ?

Powiedzmy, że uczy, ale dla większości z nas są to rzeczy nie potrzebne w przyszłości, raczej chcielibyśmy, aby uczyła różnego rodzaju umiejętności przydatnych w dorosłym życiu. Dzisiejsza podstawa programowa jest jeszcze bardziej przeładowana niż to miało miejsce za naszych czasów. 


Podczas nauki powinniśmy zdobywać podstawowe, praktyczne umiejętności, niezbędne w naszym codziennym życiu. Mam tu na myśli inteligencję emocjonalną, komunikację, radzenie sobie ze stresem, budowanie relacji. Powinna uczyć: kreatywności, jak stawiać granice, samodzielnego myślenia itd. Zamiast tego nasza potrzeba zabawy* ciekawość świata jest skutecznie tłamszona mało interesującymi lekcjami. Tak bardzo jesteśmy pochłonięci nauką szkolną, że nawet nie mamy czasu uczyć się tego co jest dla nas ważne, nie poznajemy świata emocji, myśli, dbania o nasze zdrowie. 

zabawa * to najbardziej sprzyjający uczeniu się stan. 

Sama tak uważam.... ale ....

Ale od kogo ? Zły system kształcenia nauczycieli sprawia, że nie wiedzą jak wychowywać, traktować i uczyć dzieci. Oczywiście nauczyciele są różni. Świadomi nauczyciele, samodzielnie i we własnym zakresie, robią dużo dobrego z niemałym wysiłkiem dla siedzących w ławkach uczniów. Robią co mogą. 

Jednak wiedza jest działaniem. Jest aktywnym, a nie – jak zwykliśmy sądzić – biernym procesem. 

Powiedz mi, a zapomnę, pokaż mi, a zapamiętam, pozwól mi zrobić, a zrozumiem. (Konfucjusz)

Żaden nauczyciel, nawet wszechstronnie uzdolniony nie jest w stanie przekazać wiedzy bezpośrednio do mózgu, przez samo wypowiadanie słów. Dziecko musi uruchomić mechanizm uczenia się. Potrzebuje nie tyle uczyć się na doświadczeniach innych, ile spróbować samemu je zdobyć. Dziecko opanowuje wiedzę i poznaje prawa fizyczne, gramatyczne czy społeczne dzięki żywej eksploracji, a nie programowi nauczania - siedząc bez ruchu w szkolnych ławkach. Rolą nauczyciela jest wspieranie uczniów w ich społecznym, poznawczym i emocjonalnym rozwoju. O psychologach i pedagogach w szkole nie wspomnę ... bo nie raz dawałam upust swojej frustracji w postach. 

System edukacji 

Moim zdaniem system edukacji trzeba zbudować od nowa i to jedna rzecz. A drugą jest to, że to my jesteśmy odpowiedzialni za to, co teraz z tym robimy. Moim zdaniem zanim będziemy wymagać od nauczycieli, szkoły czy innych, należy krytycznie przyjrzeć się sobie. 

Owszem szkoła jest be, ale skupmy się na tym co my możemy zrobić i co robimy. 

Nie można liczyć tylko na szkołę, co robiliśmy przez pierwsze 5-7 lat życia naszego dziecka. Wymagamy od szkoły, wymagamy, że obcy ludzie będą uczyć, nauczą tak ważnych umiejętności nasze dzieci, a sami co robimy. Niektórzy wynoszą te umiejętności z domu, inni sami je w sobie wykształcają na pewnym etapie życia. A ty wykształciłeś je ? Każdy tylko gada, że szkoła  nie uczy tego czy tamtego, wskazuje na błędy, ale mało który rodzic, rozmawia z dzieckiem, spędza z nim czas, tłumaczy.

Ostatnio znów usłyszałam, szkoła uczy tyle nie potrzebnych rzeczy, a nie uczy tak ważnych... ??? I prawie wybuchnąłem, bo dochodzę do wniosku, że "szkoła" "nauczyciel" "system" to tylko wymówka, usprawiedliwienie, chęć przerzucenia na kogoś winy. Że ktoś "nie zrobił, nie zrobi czegoś za nas", że ktoś nie zadbał o nas jakbyśmy chcieli.

Oczywiście rozumiem argument : nie znam angielskiego, w szkole miałam rosyjski, nie pomogę w nauce dziecku. Ale jeśli chodzi o planowanie czasu, kreatywność, motywację, budowanie relacji, komunikatywność, szacunek do innych, tolerancja, sex, umiejętność szukania informacji, dbanie o siebie, to chyba my rodzice możemy pomoc.

Mam ochotę drążyć dalej ten temat, ale ten post, zrobił się i tak już przydługi. Więc na zakończenie. 

Wszystkiego co jest nam faktycznie potrzebne, nauczymy się sami - kiedy będzie nam potrzebne. Chciałabym zauważyć, że ważna jest tu naturalna motywacja, dostosowanie nauki do indywidualnych potrzeb. Rozumiem nie każdy rodzic ma coś z psychologa. Wiem, że mało który rodzic może pozwolić sobie na poświęcenie odpowiedniej ilości czasu na naukę tych ważnych umiejętności.  Ale jako rodzice powinniśmy mówić dzieciom, że tych umiejętności mogą uczyć się same, wzbudzać w nich ciekawość, wspierać, zachęcać, dawać dobry przykład.

Dla wytrwałych

Psychologia to nie 2+2, każdy człowiek jest inny, każdy rozumie świat inaczej. Różnimy się wyznawaną religią, wartościami.... i trudno byłoby, uczyć wszystkie dzieci według jednego klucza. To my rodzice najlepiej znamy swoje dzieci, potrafimy rozpoznać ich potrzeby i problemy. Jeśli nie czytałeś jeszcze mojego postu Rozmowa z dzieckiem to zacznij od niego. W nauce umiejętności "przydatnych" pomogą Tobie również liczne książki, które możesz kupić lub wypożyczyć. Internet oferuje dużo stron z wiedzą dostosowaną do wieku dzieci. Filmy na platformach, poruszające ważne tematu i odpowiadające na najczęściej zadawane pytania. Mnie osobiście bardzo podoba się cykl Dzieciaki móżdżaki. 

Bardzo ważne jest indywidualne podejście do każdego dziecka, ponieważ nikt z nas nie jest taki sam. Ucząc sama swoje dzieci mam wpływ na to jaką wiedzę im przekazuje, co nie koniecznie byłoby możliwe, gdyby uczyły się w szkole. Gdzie partia rządząca zaśmiecałaby by treściami niezgodnymi z moimi poglądami. Wolę ja decydować jakie wzorce i sposób myślenia wchłoną. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mondrości Ani - Jestem dumna. Po prostu.

Czasem zatrzymuję się na chwilę przy ich pokojach i patrzę na moje dzieci. Nie zerkam okiem kontrolnym, czy mają czysto. Patrzę tak naprawdę.  Jestem z nich dumna. Nie dlatego, że zdobywają stypendia, nagrody, mają dobre oceny. Jestem dumna z tego, kim są. Jestem dumna z tego, że potrafią być sobą. Każde z nich inne – jedno bardziej otwarte, drugie cichsze.  To nie jest chwalenie się. Nie chodzi mi o "zobaczcie, jakie mam wspaniałe dzieci". Bo każde dziecko jest wspaniałe. Chodzi mi o ten rodzaj cichej dumy, która siedzi gdzieś głęboko w sercu i od czasu do czasu wydostaje się na powierzchnię jako uśmiech albo łza wzruszenia. Nie po to, żeby się chwalić. Po prostu… żeby zostawić tu kawałek uczuć, które często noszę w sobie. Popełniam błędy. Ale widząc, jak moje dzieci rosną na dobrych ludzi, wiem, że coś jednak zrobiłam dobrze. Przy tej okazji chciałam napisać o bardzo ważnej rzeczy - wiele osób zarzucało mi, że za bardzo poświęciłam się dla dzieci, że oddałam całą siebie dzi...

Udawanie kogoś kim się nie jest

Dziś chcę napisać o udawaniu tzw. granie roli, naśladowanie i upodabnianie się na siłę, tworzenie pozorów. Przeciwieństwo bycia sobą, naturalnego, autentycznego zgodnego z samym sobą zachowania. Co powoduje, że tak wiele osób udaje kogoś, kim wcale nie są ? Wkładają maski i stają się kimś zupełnie innym ? Chcą być lubiani. Chcą się przypodobać.  Bo w niektórych sytuacjach, bycie sobą może być trudne. Myślą, że udając kogoś, kto jest odbierany dobrze przez społeczeństwo, będą akceptowani. Chcą zdobyć wymarzonego partnera. Bo tak jest łatwiej. Każdy ma swój powód. To nie jest nic złego, jeżeli nie przekracza się pewnych granic. Pragnienie bycia kimś innym to marnowanie osoby, którą się jest. Kurt Cobain Pragniemy akceptacji innych, a sami siebie nie akceptacjemy. Kiedy udajesz kogoś innego, masz w sobie wewnętrzny konflikt, który tworzy jeszcze większe napięcie i generuje jeszcze więcej negatywnych emocji. Co sprawia że jeszcze mniej akceptujesz to,...

Mondrości Ani - rozdrapywanie ran....

Czasami jak mamy ogromną ranę, to zamiast dać się jej zagoić to jak chory na Dermatillomanie, w powtarzających się w czasie epizodach  - skubiemy, pocieramy czy dłubiemy w niej.  Przy każdej okazji - rozdrapujemy - żeby przypomnieć sobie lub innym, jak nas bardzo zraniono, jacy jesteśmy biedni, jak poszkodowani, po to, aby pozostać w wygodnej roli ofiary albo wobec siebie, albo wobec innych. Bo ofierze się pomaga, trzeba współczuć, trzeba być wobec niej wyrozumiałym, miłym, nie można dużo wymagać. A rana to dowód  i powód do wyżalania się postronnym osobom na niesprawiedliwości, które nas spotkały. Bo trudniej jest czasami żyć z zagojoną raną, trudniej nauczyć się żyć "normalnie" z zabliźnioną raną. Więc przy każdej okazji grzebiemy do krwi, posypujemy solą. Ja już kiedyś pisałam o tym ( o tu ),  że byłam jedną z tych osób, które nie potrafiły się powstrzymać, aby nie zetrzeć strupka, aby nie rozdrapać - wciąż rozpamiętywałam swoje upokorzenia, traumy. Jest wiel...