Przejdź do głównej zawartości

Mamo oni mnie biją ! - o dręczeniu w szkole.

Chciałabym poruszyć bardzo ważny dla mnie temat. Jest to poważny, bardzo powszechny dotyczący naszych dzieci problem. Duży odsetek dzieci go doświadcza, będąc "ofiarami" lub stykając  się z tym zjawiskiem. Moje dzieci również.

Przemoc :
  • przezywanie; dogadywanie; ośmieszanie;
  • wykluczanie z grupy; nastawianie innych przeciwko drugiej osobie; ignorowanie;
  • dręczenie; zastraszanie; zmuszanie do wykonywania określonych czynności; groźby;
  • pobicia; kopanie, popychanie; szarpanie; 
  • kradzież, niszczenie przedmiotów.
  • każde działanie mające na celu wyrządzenie przykrości lub krzywdy. 
Większość zachowań w wyniku, których dziecko czuje się źle, ma poczucie krzywdy i poczucie zagrożenia. 



Świat, który nas otacza sprawia, że to zjawisko rośnie. Nie mam zamiaru skupiać się na przyczynach. Oczywiście najłatwiej było by mi obwiniać wszystkich i wszystko. Bo można upatrywać się ich, w wielu czynnikach. Jednak ja chciałbym, aby tego zjawiska nie było, aby było jak najmniejsze, a szukanie winnych, mi w tym nie pomoże. 

Każde dziecko może być ofiarą przemocy. Są pewne czynniki, które szczególnie je na to narażają. Część z nich związana jest z cechami dziecka (wygląd, charakter) sposób wychowania czy sytuacja materialna. 

Cechy i zachowania dziecka:
  • wrażliwość, nieśmiałość, bierność, uległość, płaczliwość;
  • niska samoocena, słabe relacje z rówieśnikami
Zanim zareagujesz impulsywnie - szukając sprawiedliwości !!!!

Przede wszystkim odpowiedz sobie na pytanie, dlaczego ktoś dokucza Twojemu  dziecku? Czy po jego stronie jest jakiś realny "problem"? Może zachowuje się dziwnie, prowokuje, z jakiegoś powodu nie radzi sobie w grupie?  
Co uważają inni  o Twoim dziecku? Czy jest coś, co ich drażni w zachowaniu Twojego dziecka?

To nie jest droga do usprawiedliwień oprawcy, ale próba zrozumienia całościowego problemu i wyeliminowania tych czynników, które są lub mogą być po stronie dziecka.
To naturalne, rówieśnicy kłócą się i godzą między sobą. Takie zachowanie uczy każdą ze stron bronić "swojego terenu" Pożyteczną umiejętnością jest wchodzić w taką sytuację, a przy tym wyjść z niej cało. Konfrontacja zakończona kompromisem, zgodą. Ale sytuacja gdy grupa, osoba znajduje sobie kozła ofiarnego, Ofiarę na której trenuje swoje zapędy, z pewnością niczego dobrego nie uczy żadnej ze stron. 

Miałam kiedyś rozmowę z mamą "sprawcy" - Jak to ? Mój syn przeklinał, pobił kogoś .... Przerażenie i niedowierzanie, rozczarowanie. Ten Aniołek ! Ja sama byłam zaskoczona. Bywa i tak.

Podobnie, jak w przypadku ofiary warto przyjrzeć się mechanizmom, które za tym stoją.

Bo to rola, którą z jakiś powodów wybrało to dziecko.  Dokuczające dzieci bardzo często same  z czymś sobie nie radzą ,  ze swoimi problemami i wybierają drogę na skróty do ich "rozwiązania".
To, że robi złe rzeczy nie oznacza, że jest zły.

 "co mu to daje, a czego nie ma? Dlaczego? Z jakiego powodu? Do czego służy mu ta agresja ?"

Być może w domu utrzymywało się jakieś napięcie, które ono rozładowało w szkole? Być może ostatnio coś go niepokoiło, smuciło, frustrowało ? Może w szkole nie potrafiło się odnaleźć i to był jego sposób na radzenie sobie z sytuacją? Jego nie najlepszy, ale jednak sposób odreagowania? A może w tak niekonstruktywny sposób buduje swoją siłę i samoocenę? Może ma za mało uwagi, zaangażowania ze strony innych? Przyczyna nie zawsze tkwi w domu. 

Również może być tak, że komuś dokuczają, ale wcale tak nie myślą. Mogą nie zdawać sobie sprawy z tego. Jeśli dzieci nie wiedzą, nie mają jasno postawionych granic, nikt im tego nie powiedział, uczą się przez obserwację (sytuacja rodzinna, gry) to może im się wydaje, że wszystko jest w porządku. Bo nikt im nie pokazał działań, które większość z nas nie akceptuje.

Czasami "coś" sprawia, że dzieci zmuszeni są do walki o pozycję,określenie roli w grupie,  wpływ i przynależność do grupy (dziecko ma silną potrzebę przynależności do grupy - dla dziecka koledzy są bardzo ważni) a agresja staje się jednym ze sposobów.  Prześladowca potrzebuje prześladowanego aby pokazać swoją siłę, zwrócić na siebie uwagę - budować swój autorytet oparty na strachu. 
Prawda jest taka, że dzieci które dokuczają to najczęściej dzieci (nie trudne!!) ale takie, które mają z czymś trudność. Gdzie zaniedbano ich wychowawczo, gdzie zamiast nauczyć je współpracy w grupie, wzmocniono w nich egoistyczne postawy, że „wszystko mogą dostać albo siłą wywalczyć”.
Jak nie będziesz o siebie walczyć do niczego nie dojdziesz ! - Rodzicu pamiętaj ! co mówisz do swojego dziecka ! To tak nie jest, można dojść do wszystkiego, nie stosując zachowań przemocowych.

Duma ?, że dziecko umie się bić i bronić "swojego", że potrafi "pokazać"?.

Siła, to nie dokuczanie i poniżanie innych. To dowód na to jacy jesteśmy słabi, tylko słabi ludzie tak robią - a gorszy jest ten, który poniża innych. A nie poniżany.

Większość osób uznaje ten problem za niewielki i bagatelizuje go. To dzieci, to nic poważnego.  Że dokuczanie i podobne sytuację są częścią okresu dojrzewania.

Niewiele osób (nauczycieli) zdaje sobie sprawę ze skali przemocy, niewielu dostrzega to zjawisko. 

Na negatywne skutki przemocy narażeni są zarówno jej ofiary, sprawcy, jak i świadkowie. Skutki odczuwają wszyscy. Problem jest bardzo złożony. Do mnie przychodzą nie tylko rodzice, których dzieci są ofiarami, ale też sprawców i dzieci, które były świadkami przemocy. Przemoc niesie liczne konsekwencje dla zdrowia zarówno fizycznego, jak i psychicznego.
To dotyka nas wszystkich. A skutki poniżania mają konsekwencję w dorosłym życiu. U dorosłych, którzy w przeszłości angażowali się w przemoc, występuje podwyższone ryzyko wystąpienia zaburzeń osobowości. 

Przemocy często towarzyszą świadkowie ( asystencji- którzy wspierają sprawcę; gapie - potencjalni obrońcy, ci którzy jej współczują; ale sami nie podejmują działania oraz ci którzy wstawiają się za ofiarę). Reakcje ludzi, którzy widzą te sytuacje, mogą wpływać na zachowanie sprawcy i sytuację ofiary. Niestety najczęściej  boją się reagować, boją się o posądzenie o donoszenie. Boją się zemsty oraz innych konsekwencji.  Podobnie jak ofiary :

  • boją się zemsty sprawców, pogorszenia sytuacji;
  •  myślą, że nikt im nie może pomóc, czują się bezradne;
  •  nie wierzą, że ktoś im może pomóc;
  •  boją się, że dorośli zlekceważą ich problem;
  •  nauczyli się w szkole, że „donoszenie” na rówieśników nie jest w porządku.

Przez co dzieci, które stają się ofiarą dotkliwego dokuczania, najczęściej pozostają w tym problemie osamotnione.

Szkoła i nauczyciele stanowią instytucje, do których zadań należy dbanie o dobro dziecka. Dlatego posiadają oni szczególny obowiązek zwracania uwagi na przemoc i informowania o niej.

Niestety w szkole mojego syna nie zawsze o to dbano, niektóre osoby bagatelizowały problem, przypisywały winę mojemu dziecku za zaistniałą sytuację;  podważały lub zaprzeczały relacji mojego dziecka; dawały „dobre” rady. 

Gdy sytuacje przemocowe są drobne najczęściej nikt nie reaguje ! 
W kolejnych latach doprowadziło to eskalacji przemocy, nie tylko w klasie mojego syna - gdzie jedno dziecko zastraszało większość dzieci.

I od siebie.

Zmagam się z tym problemem już dość długo. Szkoła do której uczęszczają moje dzieci jest integracyjna. Chodzą do niej dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. W takich szkołach wiele jest czynników sprzyjających występowaniu tego zjawiska.  Wiem jednak, że jest to problem wielu szkół, jak nie prawie wszystkich. W tych mniejszych szkołach, na pewno mniejszy.

W przypadku klasy mojego syna, zauważyłam bierność nauczyciela. Przez co zauważalne było: złe stosunki między dziećmi; brak więzi; brak integracji; odrzucenie jednostek; podział klasy na wrogie podgrupy. Piętnowanie zgłaszania takich spraw; przekonanie, że rzadko mogą liczyć na pomoc innych. Dzieci, które zastanawiały się dlaczego im się dokucza - otrzymywały sygnał, że widocznie jest z nimi coś nie tak, że sprawcy mają powody "prawo" aby ich tak traktować - (prowokowali, sami sobie na to zasłużyli). Dziecko krzywdzone ma poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, zaczyna być skłonne szukać w sobie winy, zaczyna mieć obniżone poczucie własnej wartości. Nauczycielowi szkoda było czasu na wyjaśnianie takich spraw. W sytuacji gdy sprawców było więcej, to w ich wersję wierzono, świadkowie nie zaprzeczali ( czy to ze strachu czy to z braku chęci angażowania się - obojętność).  Jeśli nawet bronili ofiary, nie wierzono im lub oskarżano np. o stronniczość. Dzieci widząc brak reakcji ze strony dorosłych, przestały ingerować. Teraz odwracają wzrok. Nauczeni obojętności, nie wiedzą co mogą zrobić w takiej sytuacji, nie mogąc liczyć na zrozumienie i pomoc ze strony dorosłych.

Jest to naprawdę złożony problem. Jaki wpływ mają podobne zachowania na kształtowanie się postaw w dorosłym życiu? Jaki jest wpływ takich nauczycieli na prawidłowy rozwój psychiczny naszych dzieci ? Co czuję dziecko niezrozumiane i lekceważone ? Czego uczymy dzieci poprzez nasze nastawienie do tego problemu ?


Kampania społeczna - więcej na ten temat, porady


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mondrości Ani - Jestem dumna. Po prostu.

Czasem zatrzymuję się na chwilę przy ich pokojach i patrzę na moje dzieci. Nie zerkam okiem kontrolnym, czy mają czysto. Patrzę tak naprawdę.  Jestem z nich dumna. Nie dlatego, że zdobywają stypendia, nagrody, mają dobre oceny. Jestem dumna z tego, kim są. Jestem dumna z tego, że potrafią być sobą. Każde z nich inne – jedno bardziej otwarte, drugie cichsze.  To nie jest chwalenie się. Nie chodzi mi o "zobaczcie, jakie mam wspaniałe dzieci". Bo każde dziecko jest wspaniałe. Chodzi mi o ten rodzaj cichej dumy, która siedzi gdzieś głęboko w sercu i od czasu do czasu wydostaje się na powierzchnię jako uśmiech albo łza wzruszenia. Nie po to, żeby się chwalić. Po prostu… żeby zostawić tu kawałek uczuć, które często noszę w sobie. Popełniam błędy. Ale widząc, jak moje dzieci rosną na dobrych ludzi, wiem, że coś jednak zrobiłam dobrze. Przy tej okazji chciałam napisać o bardzo ważnej rzeczy - wiele osób zarzucało mi, że za bardzo poświęciłam się dla dzieci, że oddałam całą siebie dzi...

Udawanie kogoś kim się nie jest

Dziś chcę napisać o udawaniu tzw. granie roli, naśladowanie i upodabnianie się na siłę, tworzenie pozorów. Przeciwieństwo bycia sobą, naturalnego, autentycznego zgodnego z samym sobą zachowania. Co powoduje, że tak wiele osób udaje kogoś, kim wcale nie są ? Wkładają maski i stają się kimś zupełnie innym ? Chcą być lubiani. Chcą się przypodobać.  Bo w niektórych sytuacjach, bycie sobą może być trudne. Myślą, że udając kogoś, kto jest odbierany dobrze przez społeczeństwo, będą akceptowani. Chcą zdobyć wymarzonego partnera. Bo tak jest łatwiej. Każdy ma swój powód. To nie jest nic złego, jeżeli nie przekracza się pewnych granic. Pragnienie bycia kimś innym to marnowanie osoby, którą się jest. Kurt Cobain Pragniemy akceptacji innych, a sami siebie nie akceptacjemy. Kiedy udajesz kogoś innego, masz w sobie wewnętrzny konflikt, który tworzy jeszcze większe napięcie i generuje jeszcze więcej negatywnych emocji. Co sprawia że jeszcze mniej akceptujesz to,...

Mondrości Ani - rozdrapywanie ran....

Czasami jak mamy ogromną ranę, to zamiast dać się jej zagoić to jak chory na Dermatillomanie, w powtarzających się w czasie epizodach  - skubiemy, pocieramy czy dłubiemy w niej.  Przy każdej okazji - rozdrapujemy - żeby przypomnieć sobie lub innym, jak nas bardzo zraniono, jacy jesteśmy biedni, jak poszkodowani, po to, aby pozostać w wygodnej roli ofiary albo wobec siebie, albo wobec innych. Bo ofierze się pomaga, trzeba współczuć, trzeba być wobec niej wyrozumiałym, miłym, nie można dużo wymagać. A rana to dowód  i powód do wyżalania się postronnym osobom na niesprawiedliwości, które nas spotkały. Bo trudniej jest czasami żyć z zagojoną raną, trudniej nauczyć się żyć "normalnie" z zabliźnioną raną. Więc przy każdej okazji grzebiemy do krwi, posypujemy solą. Ja już kiedyś pisałam o tym ( o tu ),  że byłam jedną z tych osób, które nie potrafiły się powstrzymać, aby nie zetrzeć strupka, aby nie rozdrapać - wciąż rozpamiętywałam swoje upokorzenia, traumy. Jest wiel...