Kiedyś pewna osoba powiedziała mi, że ma dość swojego małżeństwa.
Historia tej osoby, to nie opowieść o nieszczęśliwym małżeństwie. To historia o normalnej rodzinie. Dzieci, ona i on. Oboje pracują, mają dom ... a nawet kota i psa. Ludzie, którzy ich widzą, myślą, że są bardzo szczęśliwi. Ale Ona wcale nie czuje się szczęśliwa. Ma dobrą rodzinę, stabilność finansową ... życie "prawie" idealne i mimo to czuje smutek.
W czasie sesji coachingowej opowiadała : o poczuciu winny bo pragnie, czegoś więcej. Bała się i mało komu o tym mówiła, bo: wkoło tyle bólu i tyle "prawdziwych" powodów do narzekania. Czy ona w takiej sytuacji może - chcieć więcej.
A gdy odważy się komuś o tym powiedzieć, to raczej mało kiedy spotyka się ze zrozumieniem. A raczej czymś w stylu "nie masz na co narzekać.... nie pije, nie biję, nie zdradza"; "nie wiem o co Ci chodzi"; "Ty narzekasz a niejedna chciałaby być na Twoim miejscu"; "w głowie Ci się poprzewracało".... itp.
Jest ładny obrazek - iluzja - i jak tu nagle powiedzieć, że coś jest nie tak, że coś nie pasuje.
Dlatego rzadko się o tym mówi głośno - bo to Tabu.
Ile z nas utkwiło na planecie nuda, stabilizacja, nijakość.... Ile z nas powtarza sobie, "nie mam na co narzekać". Ile z nas oszukuje się, że to naturalne, naturalna kolej rzeczy. Ile z nas pociesza się, że bliskość jakaś jest i że nie ma przemocy. Ile z nas czasami ma pojawiającą się myśl w głowie...... NIE O TO MI CHODZIŁO !
Jest wiele innych .... podobnych historii... ile małżeństw, tyle osobnych opowieści. Są kobiety, które nie mają odwagi mówić o tym i takie, które nie mają odwagi przyznać się samej sobie, że "coś jest nie tak", zamiatają To pod dywan. Udając, że to nic takiego. Co rano oszukują siebie, że to nic. To było chwilowe, że nie jest tak źle. Że to chwila słabości.... Żyją w zobojętnieniu, milczą, żyją w udawanym związku - zgadzając się na "prawdę" - "że to normalne".
"Że to normalne, że po kilku latach .... namiętność wygasa, że jest nudno itd"....
Zapychają swoje życie zajęciami, zakupami, pracą i miłością do dzieci.... tylko żeby jak najmniej o tym mieć okazje myśleć...
Gdyby mówiły powiedziały by:
"mieszkamy razem, spieramy się o drobnostki, wychowujemy dzieci, ale brak w tym jakiejś więzi"
"jestem w małżeństwie które jest: nudne.... martwe, ..... nijakie.....stabilne..... "
"czuje się samotna w tym związku"
"nie chcę zgadzać się na mniej, niż mogę dostać"
"mam dość wymówek, głupich tłumaczeń.... ("taki jestem"; "za takiego wyszłaś" ;"widziałaś co brałaś teraz nie narzekaj"; "przecież Cię nie zdradzam".)
"czuję pustkę"
"czuję się zaniedbana, niekochana"
"brakuje mi: chemii, namiętności, czułości, fascynacji, spontaniczności, ciepłego słowa..."
"chcę, aby WIDZIAŁ we mnie nie tylko matkę i żonę,( która pierze i gotuje) ale ZOBACZYŁ KOBIETĘ"
Są i takie związki, gdzie kobiety mówią:
"przy sporadycznym seksie, patrze się w sufit i myślę o innym"
"już nic do niego nie czuję"
"jestem w z nim, ze względu na dzieci"
"szkoda mi rodziny - tego co razem zbudowaliśmy".
Warto tu zaznaczyć, że istnieją też związki, które są i były "udawane". Gdzie od samego początku nie było więzi (emocjonalnej, fizycznej, psychicznej). Gdzie związek miał uleczyć nasze rany lub niedobory. Ale kiedy po ślubie zmieniają się priorytety, dochodzi do głosu pragnienie serca. Wtedy ludzie żyją obok siebie, OBOK a nie razem. Wtedy robią wszystko aby dalej udawać, mijają się, szukają sobie zajęć... z czasem coraz mniej ich łączy. Więcej ich na pokaz - ostentacyjnie próbują przekonać siebie, że jest wszystko ok.
Taki związek należy zakończyć. Tu szkoda czasu na iluzję, ta relacja nie ma przyszłości. Nie można bez końca udawać. Zbierz siłę, odwagę by go zakończyć. Bo albo będziesz szukać "tego" poza związkiem (zdrada) albo zaczniesz w nim trwać - wegetować.
Jeśli tkwisz w takim, w którym istnieje choć szansa na "lepiej" - zrób wszystko co możesz. Ale pamiętaj związek to relacja, druga osoba, musi tego też chcieć choć trochę.
Nigdy nie jest za późno aby zacząć od nowa.
Komentarze
Prześlij komentarz