Przejdź do głównej zawartości

Jak wychowywać dzieci. Być rodzicem

 Ten post dedykuje Matkom Wariatkom z Piły i okolic

Zdecydowałam się nadać temu postowi formę listu.




Kochani

Dziś chciałabym Wam napisać między innymi o Pozytywnej Dyscyplinie.  

Ale zanim to zrobię, pozwólcie, że podzielę się z Wami moją historią.

Pamiętacie co myśleliście, co mówiliście,  gdy jeszcze nie byliście rodzicami. 
 "Gdy ja będę mamą... tatą.... to...."
Jakie mieliście obawy, nadzieję.... Wasze rozmowy na ten temat....

Ja pamiętam doskonale !
Byłam przestraszona, bałam się odpowiedzialności i bałam się, czy będę potrafiła być mamą. Bałam się czy będę potrafiła wychować mądrze dziecko. Że przecież pomimo wielkich starań i troski mogę zrobić mu jakieś ... kuku. 

I nie mówię tu tylko o tym, że nie dopilnuje ! - że przez moją nieuwagę -  oparzy się gorącą herbatą. Że przez mój błąd będzie miało bliznę na całe życie. Ale o tym, że może mieć psychiczną bliznę... uraz, traumę.

Mając dużą wiedzę psychologiczną zdawałam sobie sprawę z tego, jak duża odpowiedzialność ciąży na rodzicach. Jak wychowanie rzutuje na nasze dorosłe życie. Jak błędy rodziców przyczyniają się do powstawania zaburzeń, lęków, problemów psychicznych.

Miałam świadomość, że będę odpowiedzialna za życie i zdrowie (w tym rozwój psychiczny) moich dzieci. Będę odpowiedzialna za ich wychowanie !!! wychowanie czyli przygotowanie do samodzielnego życia. Aby w przyszłości były szczęśliwymi zaradnymi, posiadającymi kompetencje życiowe osobami. Czyli były wyposażone w takie umiejętności, które pozwolą im w sposób efektywny radzić sobie w życiu. Wychowanie człowieka, który będzie miał siłę i będzie potrafił radzić sobie z problemami w dorosłym życiu. Będzie przygotowany do "dorosłości". 

Bałam się jak sobie z tym poradzę. Dziś pisząc ten list mogę powiedzieć, że jestem dobrą - wystarczającą mamą. Jestem spokojnym rodzicem. 

Nikt nas nie uczy wychowania dzieci, uczymy się poprzez obserwację. Gdy w dzieciństwie doznaliśmy czegoś bolesnego, zmieniamy sposób wychowania - aby oszczędzić, nie fundować tego, co sami otrzymaliśmy. 

Oczywiście znam wiele przypadków takich rodziców, którzy byli źle wychowywani - i powielają ten sposób wychowywania - fundując swoim dzieciom, to co sami przechodzili.

Ale ten list pisze do wspaniałych i dobrych rodziców :)

Ponieważ nie ma kursów, nikt nas nie uczy bycia rodzicem, gdy tylko dowiadujemy się, że zostaniemy rodzicami, zaczynamy czytać na temat wychowywania, pielęgnowania itd.  Ze wszystkich stron płyną do nas "dobre rady". Pomoc dochodzi zewsząd. 

Czujemy się zagubieni, wysłuchując mitów krążących wśród rodziców, codziennie słysząc prawdy objawione. Skąd mamy wiedzieć jaka książka, jaka metoda jest najlepsza..... Jaka jest skuteczna i dobra.
co przeczytać, co robić....

I tu pojawia się moja propozycja... Pozytywna Dyscyplina.

Ja o tej metodzie wychowawczej dowiedziałam się od Anny Czechowskiej - która tłumaczyła książkę Jane Nelsen "Pozytywna Dyscyplina".

A teraz ja mówię o niej innym...

Może spotkaliście mnie na spacerze, na placu zabaw ... kiedy mówiłam Wam o tej metodzie. Odkąd przeczytałam książkę, obejrzałam webinary Joanny Baranowskiej, przybliżam tę metodę. Każdemu o niej mówię - jeśli chce słuchać. 

Chcę, aby jak najwięcej osób się o niej dowiedziało. Po co ? nie mam w tym innego interesu, jak taki - aby koleżanki i koledzy moich dzieci, osoby z którymi przyjdzie się im zetknąć, byli wspaniałymi spełnionymi osobami, a dzięki temu, że wiele osób dowie się o tej metodzie, będzie to bardziej możliwe. 

Dzielę się tym, co dla mnie samej okazuje się bardzo pomocne. 

Pamiętam jak czytałam o czymś, z czym nie do końca mogłam się zgodzić. Czytając spotykałam się często ze sprzecznościami.... co chwilę pojawiały się inne teorie, popularne metody zmieniały się co rusz. Wielką popularnością "za moich czasów" były: bezstresowe wychowanie i porady "Niań".

Ja wypracowałam swoją własną metodę... i gdy Ania Czechowska powiedziała mi o PD .....odkryłam, że to, co przeczytałam w książce, jest spójne z tym, do czego sama doszłam. Że wiele rzeczy instynktownie robiłam, a teraz wiedziałam dlaczego to działało - czyli poznałam powód. 

Przykład -  gdy moje dzieci - miały bunt - miały atak złości - to przytulałam się do nich - bo sama tego potrzebowałam i pomagało mi to, oraz widziałam, że to często działa (nie zawsze !).

Wykorzystywałam wiedzę psychologiczną przy wychowywaniu. Ale Ty nie musisz jej mieć, aby stosować tę metodę. Wystarczy, że powoli zaczniesz niektóre rzeczy robić inaczej. Wprowadzisz jedną zmianę i zapewniam Cię, że zachęcony efektami zaczniesz wprowadzać kolejne. 

Bo ta metoda działa, jest skuteczna....jest rewelacyjna...większość osób, którym o niej powiedziałam mówią, że nie muszą szukać, nie mają potrzeby czytać innych rzeczy.... bo ta metoda spełnia ich oczekiwania.Te techniki, narzędzia działają... a bycie rodzicem jest łatwiejsze.... skuteczniejsze... weselsze... znika bezradność a pojawia się dużo pozytywnych uczuć i emocji. Jako rodzice więcej rozumiemy i nie mamy powodów do paniki : Co ja mam teraz zrobić ???

Ja czasami czułam się zagubiona, nie miałam pewności czy dobrze robię, nawet, gdy było to skuteczne. Bo działałam po omacku. Nie miałam gdzie sprawdzić, czy dobrze myślę, czy moje metody są odpowiednie. 

Wy macie do dyspozycji YouTube,  artykuły na stronie i wiele innych materiałów. No i jest książka....Każdy zainteresowany może po nie sięgnąć...


                                                            pozdrawiam Ania
 
Ps: Jeśli masz pytania, napisz do mnie. Adres znasz.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mondrości Ani - Jestem dumna. Po prostu.

Czasem zatrzymuję się na chwilę przy ich pokojach i patrzę na moje dzieci. Nie zerkam okiem kontrolnym, czy mają czysto. Patrzę tak naprawdę.  Jestem z nich dumna. Nie dlatego, że zdobywają stypendia, nagrody, mają dobre oceny. Jestem dumna z tego, kim są. Jestem dumna z tego, że potrafią być sobą. Każde z nich inne – jedno bardziej otwarte, drugie cichsze.  To nie jest chwalenie się. Nie chodzi mi o "zobaczcie, jakie mam wspaniałe dzieci". Bo każde dziecko jest wspaniałe. Chodzi mi o ten rodzaj cichej dumy, która siedzi gdzieś głęboko w sercu i od czasu do czasu wydostaje się na powierzchnię jako uśmiech albo łza wzruszenia. Nie po to, żeby się chwalić. Po prostu… żeby zostawić tu kawałek uczuć, które często noszę w sobie. Popełniam błędy. Ale widząc, jak moje dzieci rosną na dobrych ludzi, wiem, że coś jednak zrobiłam dobrze. Przy tej okazji chciałam napisać o bardzo ważnej rzeczy - wiele osób zarzucało mi, że za bardzo poświęciłam się dla dzieci, że oddałam całą siebie dzi...

Udawanie kogoś kim się nie jest

Dziś chcę napisać o udawaniu tzw. granie roli, naśladowanie i upodabnianie się na siłę, tworzenie pozorów. Przeciwieństwo bycia sobą, naturalnego, autentycznego zgodnego z samym sobą zachowania. Co powoduje, że tak wiele osób udaje kogoś, kim wcale nie są ? Wkładają maski i stają się kimś zupełnie innym ? Chcą być lubiani. Chcą się przypodobać.  Bo w niektórych sytuacjach, bycie sobą może być trudne. Myślą, że udając kogoś, kto jest odbierany dobrze przez społeczeństwo, będą akceptowani. Chcą zdobyć wymarzonego partnera. Bo tak jest łatwiej. Każdy ma swój powód. To nie jest nic złego, jeżeli nie przekracza się pewnych granic. Pragnienie bycia kimś innym to marnowanie osoby, którą się jest. Kurt Cobain Pragniemy akceptacji innych, a sami siebie nie akceptacjemy. Kiedy udajesz kogoś innego, masz w sobie wewnętrzny konflikt, który tworzy jeszcze większe napięcie i generuje jeszcze więcej negatywnych emocji. Co sprawia że jeszcze mniej akceptujesz to,...

Mondrości Ani - rozdrapywanie ran....

Czasami jak mamy ogromną ranę, to zamiast dać się jej zagoić to jak chory na Dermatillomanie, w powtarzających się w czasie epizodach  - skubiemy, pocieramy czy dłubiemy w niej.  Przy każdej okazji - rozdrapujemy - żeby przypomnieć sobie lub innym, jak nas bardzo zraniono, jacy jesteśmy biedni, jak poszkodowani, po to, aby pozostać w wygodnej roli ofiary albo wobec siebie, albo wobec innych. Bo ofierze się pomaga, trzeba współczuć, trzeba być wobec niej wyrozumiałym, miłym, nie można dużo wymagać. A rana to dowód  i powód do wyżalania się postronnym osobom na niesprawiedliwości, które nas spotkały. Bo trudniej jest czasami żyć z zagojoną raną, trudniej nauczyć się żyć "normalnie" z zabliźnioną raną. Więc przy każdej okazji grzebiemy do krwi, posypujemy solą. Ja już kiedyś pisałam o tym ( o tu ),  że byłam jedną z tych osób, które nie potrafiły się powstrzymać, aby nie zetrzeć strupka, aby nie rozdrapać - wciąż rozpamiętywałam swoje upokorzenia, traumy. Jest wiel...