Przejdź do głównej zawartości

Czy znasz swoją wartość ?

Pewnego dnia uczeń przyszedł do swojego nauczyciela, prosić go o radę. Uczeń czuł się źle, czuł niedowartościowanie. Inni uczniowie lekceważyli go, poniżali i wyśmiewali. Był nie lubiany i nie doceniany. Niestety nauczyciel nie był w stanie mu pomóc, bo sam miał problemy. Obiecał, że jeśli uczeń mu pomoże i sprzeda jego pierścień, to on później pomoże jemu. Nauczyciel potrzebował pieniędzy - 1 złotej monety. Uczeń chcąc mu pomóc, wziął więc pierścień, który nauczyciel zdjął z palca i poszedł na pobliski bazar. W głowie huczała mu prośba "sprzedaj go, ale nie za mniej niż 1 złotą monetę". Cały dzień próbował, ale nikt nie chciał ofiarować mu za niego 1 złotej monety, co najwyżej 1 srebrną, jedna osoba zaproponowała za niego - gliniany dzbanek. Pamiętając słowa mistrza, zatrzymał pierścień i smutny wrócił do nauczyciela. Kiedy ten usłyszał, że ludzie mówili, że ten pierścień nie jest tyle wart, że nikt nie da mu za niego takiej ceny, a ktoś - że jest bezwartościowy - wysłał ucznia do jubilera. Ten starannie przyjrzał się pierścieniowi, określił jego wagę, jakość złota itd. W końcu powiedział: " Na dzień dzisiejszy mogę Ci za niego dać 7 złotych monet, ale jeśli poczekasz to znajdę kupca, który zapłaci za niego 10 złotych monet". Nauczyciel oczywiście nie miał zamiaru go sprzedawać - to była rada o którą prosił uczeń.
 

Przypomniałam sobie o tej opowieści w trakcie rozmowy z moją koleżanką. Dotyczyła ona mojej praktyki coachingowej.
Opowiadałam jak próbowałam "sprzedać mój pierścień na bazarze", że usłyszałam podobne słowa i komentarze, które być może usłyszał uczeń. Sądziłam, że ktoś doceni jego piękno i zaproponuje mi uczciwą cenę.
Teraz sprzedaje "mój pierścień" tylko jubilerom i prawdziwym kupcom, którzy znają jego prawdziwą wartość i potrafią docenić.

Każdy pewnie po lekturze, ma inne przemyślenia i dla każdego ma inne przesłanie.

A dla Ciebie.... napisz w komentarzu.
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mondrości Ani - Jestem dumna. Po prostu.

Czasem zatrzymuję się na chwilę przy ich pokojach i patrzę na moje dzieci. Nie zerkam okiem kontrolnym, czy mają czysto. Patrzę tak naprawdę.  Jestem z nich dumna. Nie dlatego, że zdobywają stypendia, nagrody, mają dobre oceny. Jestem dumna z tego, kim są. Jestem dumna z tego, że potrafią być sobą. Każde z nich inne – jedno bardziej otwarte, drugie cichsze.  To nie jest chwalenie się. Nie chodzi mi o "zobaczcie, jakie mam wspaniałe dzieci". Bo każde dziecko jest wspaniałe. Chodzi mi o ten rodzaj cichej dumy, która siedzi gdzieś głęboko w sercu i od czasu do czasu wydostaje się na powierzchnię jako uśmiech albo łza wzruszenia. Nie po to, żeby się chwalić. Po prostu… żeby zostawić tu kawałek uczuć, które często noszę w sobie. Popełniam błędy. Ale widząc, jak moje dzieci rosną na dobrych ludzi, wiem, że coś jednak zrobiłam dobrze. Przy tej okazji chciałam napisać o bardzo ważnej rzeczy - wiele osób zarzucało mi, że za bardzo poświęciłam się dla dzieci, że oddałam całą siebie dzi...

Udawanie kogoś kim się nie jest

Dziś chcę napisać o udawaniu tzw. granie roli, naśladowanie i upodabnianie się na siłę, tworzenie pozorów. Przeciwieństwo bycia sobą, naturalnego, autentycznego zgodnego z samym sobą zachowania. Co powoduje, że tak wiele osób udaje kogoś, kim wcale nie są ? Wkładają maski i stają się kimś zupełnie innym ? Chcą być lubiani. Chcą się przypodobać.  Bo w niektórych sytuacjach, bycie sobą może być trudne. Myślą, że udając kogoś, kto jest odbierany dobrze przez społeczeństwo, będą akceptowani. Chcą zdobyć wymarzonego partnera. Bo tak jest łatwiej. Każdy ma swój powód. To nie jest nic złego, jeżeli nie przekracza się pewnych granic. Pragnienie bycia kimś innym to marnowanie osoby, którą się jest. Kurt Cobain Pragniemy akceptacji innych, a sami siebie nie akceptacjemy. Kiedy udajesz kogoś innego, masz w sobie wewnętrzny konflikt, który tworzy jeszcze większe napięcie i generuje jeszcze więcej negatywnych emocji. Co sprawia że jeszcze mniej akceptujesz to,...

Mondrości Ani - rozdrapywanie ran....

Czasami jak mamy ogromną ranę, to zamiast dać się jej zagoić to jak chory na Dermatillomanie, w powtarzających się w czasie epizodach  - skubiemy, pocieramy czy dłubiemy w niej.  Przy każdej okazji - rozdrapujemy - żeby przypomnieć sobie lub innym, jak nas bardzo zraniono, jacy jesteśmy biedni, jak poszkodowani, po to, aby pozostać w wygodnej roli ofiary albo wobec siebie, albo wobec innych. Bo ofierze się pomaga, trzeba współczuć, trzeba być wobec niej wyrozumiałym, miłym, nie można dużo wymagać. A rana to dowód  i powód do wyżalania się postronnym osobom na niesprawiedliwości, które nas spotkały. Bo trudniej jest czasami żyć z zagojoną raną, trudniej nauczyć się żyć "normalnie" z zabliźnioną raną. Więc przy każdej okazji grzebiemy do krwi, posypujemy solą. Ja już kiedyś pisałam o tym ( o tu ),  że byłam jedną z tych osób, które nie potrafiły się powstrzymać, aby nie zetrzeć strupka, aby nie rozdrapać - wciąż rozpamiętywałam swoje upokorzenia, traumy. Jest wiel...