Przejdź do głównej zawartości

Wyuczona bezradność czyli bycie leniem


Jest taki mechanizm nazywany wyuczoną bezradnością. Mechanizm powstawania bezradności i rezygnacji. Tworzenie tego mechanizmu wyjaśnili Seligman i Maier (eksperyment z psami) i jego kontynuatorzy, między innymi Hiroto czy Zimbardo (eksperymenty z udziałem ludzi).
Czyli zjawisko, gdy po pewnym czasie, po okresie wysiłków, starań i prób, działań zakończonych niepowodzeniami, stajemy się bierni i zrezygnowani. Bo nabieramy przekonania, że nie ważne jak mocno będziemy się starać i tak na pewno nam się nie uda, że wpływ na sytuację jest nieefektywny. Że nieważne jak bardzo się będziemy starać i tak pewnie dostaniemy ocenę niedostateczną, zostaniemy skrytykowany, nie pochwaleni, nie docenieni itd... W wyniku naszych niepowodzeń, w sytuacji poza naszą kontrolą (niekontrolowanych), uczymy się, że brak jest związku między zachowaniem (czy to dobrym czy negatywnym) a tym co nas spotyka. Poddajemy się, bo następstwem tego jest oczekiwanie w przyszłości braku kontroli - utrata poczucia sprawstwa.


To spotyka naszych kochanym mężów lub nasze dzieci - gdy się starają :) a my ciągle ich krytykujemy i poprawiamy. Dochodzą do wniosku - po co mam się starać, skoro i tak nigdy jej nie zadowalam. I pewnie znowu mnie skrytykuje, będzie niezadowolona.




Ja w tym poście, chciała bym zająć się subiektywnym odczuciem bezsilności. Wyuczoną bezsilnością ludzi, którzy okazują ją, bo uważają, iż nie poradzą sobie (nie chcą sobie poradzić) i/lub mają błędne przekonania. Gdzie z innych powodów uczymy się bezradności i tracimy zdolność do działania.


Spotykam takich ludzi - nic nie robią ze swoim życiem, z wygody lub lenistwa nie robią wielu rzeczy, jeszcze nie zdąży zastanowić się, a już jest na "nie". Szuka wymówek, ma wymówki, wytłumaczenia, szuka kogoś kto zrobi to za niego. Kogoś kto robi to "lepiej", "zrobi lepiej". Twierdzą, uważają, że nie mogą, nie potrafią, nie rozumieją, są tacy "biedni" itd.
Nie mam tu na myśli takiej sytuacji, w której rzeczywiście nie jesteśmy w stanie nic zrobić, czegoś zrobić lub nie znamy się na czymś i potrzebujemy czyjejś pomocy.

Mam na myśli wyuczony sposób usprawiedliwiania powodów niemożności zmiany położenia życiowego. Usilne utwierdzanie siebie i innych, że w wyniku nierównych szans, bądź innej "istotnej" przyczyny, nie może sobie samodzielnie radzić, a więc potrzebuje pomocy (a w niektórych przypadkach wręcz należy się pomoc). Potrzebują opieki.

Takie osoby nie zignorują sytuacji, gdzie jest okazja skorzystać z pomocy innych osób. Zwłaszcza z pomocy osób, które z natury są pomocne i łatwo się je wykorzystuje (co szczególnie mocno mnie irytuje) .
 
Wyuczona bezradność. Wyuczone nierobienie. Wyuczona niesamodzielność.
Ja w odniesieniu do takich osób używam sformułowań: pasożyt społeczny, wyuczony leń, wyuczony bezradny, inwalida życiowy, nieudacznik, społeczna kaleka itd.

Dzieli się ich jeszcze na grupy.

Ci, którym rodzice to zrobili np. wyręczając ich we wszystkim.

Ci sytuacyjni - takie jest życie np. niektórzy bezrobotni.

Biedni - biedni, ci z grupy "daj, daj bo jestem biedny i mi się należy; no może nie biedny ale skoro dają; nie biedny, ale jestem taki nieporadny".

Nie chce mi się, zrób to za mnie.

Przeważnie mają więcej niż 30 lat, ktoś ich wyręcza, robi coś za nich, nie do końca samodzielni, nie do końca przystosowani do samodzielnego życia.

Ucieleśnienie "dwóch lewych rąk", żyjących na kogoś koszt, na garnuszku u kogoś ( lub przyjeżdża do mamusi po obiadek lub na obiadek), noszący cechy pasożyta.
*pasożyt - osoba prowadząca próżniaczy tryb życia, czerpiąca korzyści ze współżycia, żyjąca kosztem innych, żyjący z cudzej pracy.
 
Nie potrafiący o siebie zadbać i nawet nie próbujący, nawet się nie starają - bo, po co ??
 
Wygodni, cwani kombinatorzy.
 
A przecież człowiek - ma wrodzone nawyki, został wyposażony w zdolności. Istota myśląca, dysponująca wpływem, sprawstwem, kontrolą nad sobą i większości przypadków otaczającą go rzeczywistością.
 
Proszę nie dajcie im żyć, nie bądźcie ich żywicielami. Nie stwarzajcie im okazji i tym samym przyjaznego środowiska do życia. Bądźmy asertywnymi tępicielami wszelkich przejawów tego mechanizmu. I nie bądźmy obojętni na objawy rozprzestrzeniającej się zarazy.


Ostrzeżenie !!             Tekst proszę czytać pół serio, pół żartem.
z poważaniem autorka

Czekam na Wasze komentarze

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mondrości Ani - Jestem dumna. Po prostu.

Czasem zatrzymuję się na chwilę przy ich pokojach i patrzę na moje dzieci. Nie zerkam okiem kontrolnym, czy mają czysto. Patrzę tak naprawdę.  Jestem z nich dumna. Nie dlatego, że zdobywają stypendia, nagrody, mają dobre oceny. Jestem dumna z tego, kim są. Jestem dumna z tego, że potrafią być sobą. Każde z nich inne – jedno bardziej otwarte, drugie cichsze.  To nie jest chwalenie się. Nie chodzi mi o "zobaczcie, jakie mam wspaniałe dzieci". Bo każde dziecko jest wspaniałe. Chodzi mi o ten rodzaj cichej dumy, która siedzi gdzieś głęboko w sercu i od czasu do czasu wydostaje się na powierzchnię jako uśmiech albo łza wzruszenia. Nie po to, żeby się chwalić. Po prostu… żeby zostawić tu kawałek uczuć, które często noszę w sobie. Popełniam błędy. Ale widząc, jak moje dzieci rosną na dobrych ludzi, wiem, że coś jednak zrobiłam dobrze. Przy tej okazji chciałam napisać o bardzo ważnej rzeczy - wiele osób zarzucało mi, że za bardzo poświęciłam się dla dzieci, że oddałam całą siebie dzi...

Udawanie kogoś kim się nie jest

Dziś chcę napisać o udawaniu tzw. granie roli, naśladowanie i upodabnianie się na siłę, tworzenie pozorów. Przeciwieństwo bycia sobą, naturalnego, autentycznego zgodnego z samym sobą zachowania. Co powoduje, że tak wiele osób udaje kogoś, kim wcale nie są ? Wkładają maski i stają się kimś zupełnie innym ? Chcą być lubiani. Chcą się przypodobać.  Bo w niektórych sytuacjach, bycie sobą może być trudne. Myślą, że udając kogoś, kto jest odbierany dobrze przez społeczeństwo, będą akceptowani. Chcą zdobyć wymarzonego partnera. Bo tak jest łatwiej. Każdy ma swój powód. To nie jest nic złego, jeżeli nie przekracza się pewnych granic. Pragnienie bycia kimś innym to marnowanie osoby, którą się jest. Kurt Cobain Pragniemy akceptacji innych, a sami siebie nie akceptacjemy. Kiedy udajesz kogoś innego, masz w sobie wewnętrzny konflikt, który tworzy jeszcze większe napięcie i generuje jeszcze więcej negatywnych emocji. Co sprawia że jeszcze mniej akceptujesz to,...

Mondrości Ani - rozdrapywanie ran....

Czasami jak mamy ogromną ranę, to zamiast dać się jej zagoić to jak chory na Dermatillomanie, w powtarzających się w czasie epizodach  - skubiemy, pocieramy czy dłubiemy w niej.  Przy każdej okazji - rozdrapujemy - żeby przypomnieć sobie lub innym, jak nas bardzo zraniono, jacy jesteśmy biedni, jak poszkodowani, po to, aby pozostać w wygodnej roli ofiary albo wobec siebie, albo wobec innych. Bo ofierze się pomaga, trzeba współczuć, trzeba być wobec niej wyrozumiałym, miłym, nie można dużo wymagać. A rana to dowód  i powód do wyżalania się postronnym osobom na niesprawiedliwości, które nas spotkały. Bo trudniej jest czasami żyć z zagojoną raną, trudniej nauczyć się żyć "normalnie" z zabliźnioną raną. Więc przy każdej okazji grzebiemy do krwi, posypujemy solą. Ja już kiedyś pisałam o tym ( o tu ),  że byłam jedną z tych osób, które nie potrafiły się powstrzymać, aby nie zetrzeć strupka, aby nie rozdrapać - wciąż rozpamiętywałam swoje upokorzenia, traumy. Jest wiel...